„Czytelnik wie lepiej, czyli o gustach się dyskutuje”, marcowy felieton Bartosza Szczygielskiego

Bartosz Szczygielski, fot: Maksymilian Rigamonti/Wydawnictwo WAB

Tak się jakoś przyjęło, że autor nie powinien wypowiadać się na temat opinii o jego książkach. Trzeba ładnie podziękować i iść dalej. I choć częściowo się z tym zgadzam, nie byłbym sobą, gdybym nie pomarudził trochę na ten temat. Tak się przyjemnie złożyło, że ostatnie miesiące to aż dwie premiery moich książek, więc trochę tych recenzji się naczytałem. Jednak dziś nie o mnie, a o was. Was, drodzy czytelnicy, którzy wiecie lepiej.

Klient ma zawsze rację.” Zdanie znienawidzone przez każdego, kto pracował w handlu lub generalnie miał styczność z ludźmi. To hasło to relikt przeszłości, który nijak ma się do obecnie panujących standardów. Powoli się to zmienia i ludzie na szczęście dostrzegają, że nie są władcami i w momencie, kiedy coś kupują, nie stają się właścicielem osoby, która to coś im sprzedaje. Oczywiście nie wszyscy, ale jak chcemy porozmawiać z burakami, to idziemy na pole, więc tę grupę osobników sobie daruję.

Rzeczone zdanie odnosi się także do czytelników. Kiedy książka trafia w ich ręce, to pisarz nie ma już żadnego wpływu na odbiór swojego dzieła. Może się tłumaczyć, że chciał przekazać to lub tamto, ale finalnie czytelnik i tak wie lepiej. I czasem może mieć rację, bo to, że chciało się coś osiągnąć, wcale nie musi oznaczać, że udało się to zrobić. Czasem nie trafia się do grupy docelowej, ktoś oczekiwał czegoś innego i tak dalej i tak dalej. Co jednak ma zrobić autor w sytuacji, kiedy czytelnik mówi mu, że według niego brakowało czegoś w książce? On najchętniej widziałby tam wątek romantyczny, więcej akcji lub zielonego ludka, który ssie krowie wymię.

www.unsplash.com/Kimberly Farmer

Z tym ostatnim mogłem trochę przesadzić, ale mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. Czytelnik wie po prostu lepiej od autora, czego w książce zabrakło. Widziałem w sieci wiele recenzji różnych książek, gdzie pojawiały się tego typu stwierdzenia. I w takich momentach warto przypomnieć sobie słowa Neila Gaimana, który stworzył swojego czasu osiem zasad odnośnie pisania. Numer pięć pozwolę sobie przetłumaczyć po swojemu. Brzmi on mniej więcej tak:

Pamiętaj: kiedy ludzie mówią ci, że coś jest źle lub coś im nie pasuje w twojej książce, prawie zawsze mają rację. Kiedy mówią ci, co dokładnie według nich jest źle i jak to naprawić, prawie zawsze się mylą.”

Powyższą radę moim zdaniem każdy pisarz powinien mieć wydrukowaną, oprawioną i powieszoną w widocznym miejscu. Pozwala poczuć to, co w chwili pisania się traci. Nie wiem jak inni twórcy, ale ja pisząc przestaję być czytelnikiem. Nie widzę wszystkiego, a na wiele rzeczy patrzę zupełnie inaczej. Późniejsze starcia z redaktorami pozwalają mi trochę wrócić do rzeczywistości. Odrobinę, bo przecież nigdy nie stanę się czytelnikiem własnej powieści. Patrzę na nią inaczej nie tylko dlatego, że ją stworzyłem, ale dlatego też, że jestem inny, niż… wszyscy.

Każdy z nas jest.

Dlatego, kiedy w recenzjach czy komentarzach widzę klasyczne: „o gustach się nie dyskutuje”, trochę ciężko traktować mi je poważnie. Każdy z nas ciągle dyskutuje o swoich gustach, a każde wyrażenie opinii jest dokładnie czymś takim. Zupełnie inaczej odbieram dziś „Muminki”, niż wtedy, kiedy byłem dzieckiem. Nie dlatego, że dorosłem (częściowo), ale dlatego, że moje postrzeganie świata zostało zmienione przez doświadczenia. To one wpływają na to, jak odbieram kulturę i jak odbieram wszystko wokół.

Mówienie więc o książkach, że czegoś im brakuje, że coś jest z nimi nie tak, bo JA uważam, że powinno być inaczej, jest nieakceptowalne. Czytelnik nie zawsze ma rację. Autor też nie zawsze ma racje. Czytanie powinno poszerzać horyzonty, a nie sprawiać, że zamykamy się na rzeczy, które nam nie pasują. Warto spojrzeć więc na powieści trochę innym okiem. Nie naszym, a bohatera.

W końcu to jego świat, do którego nas na chwilę wpuszcza.

Dajmy mu się wypowiedzieć.

Bartosz Szczygielski