„Jak James Bond zaliczył Odlot”, felieton Przemysława Semczuka

www.unsplash.com/Justin Aikin

Pamiętacie film animowany „Odlot”? To pełnometrażowa kreskówka studia Disney Pixar. Ci, którzy mają dzieci, z pewnością oglądali. Pozostałym polecam i to z kilku powodów. Po pierwsze, jest to doskonały film, który bawi i wzrusza do łez. Po drugie, bo coś go łączy z… Zacznijmy od fabuły „Odlotu”.

Pan Carl Fredricksen zostaje zmuszony przez zachłannego dewelopera by opuścić swój domek i zamieszkać w domu spokojnej starości. Staruszek ma jednak inny plan. Gdy pojawiają się pielęgniarze, wypuszcza przygotowane wcześniej balony i ucieka porywając dom. Celem podróży Carla jest wodospad przy Podniebnych Źródłach. Dżungla w Ameryce Południowej. Przez całe życie marzyli z żoną by tam dotrze. Niestety Eli odeszła, a Carl stał się samotnym złośliwym staruszkiem.

Przez przypadek do wyprawy dołącza skaut Russell, który wchodzi na ganek domu w chwili gdy ten odrywa się od ziemi. Latający dom szczęśliwie dociera do celu, lądując gdzieś w Ameryce Południowej. Tam uciekinierzy spotykają zaginionego przed laty podróżnika, Charlesa Muntza. Carl jest zachwycony, Muntz od dawna był jego idolem. Oboje z żoną marzyli by go poznać. Muntz zaginął szukając ostatniego żyjącego ptaka z gatunku Dropów. Musiał znaleźć dowody na jego istnienie, bo oskarżono go o kłamstwo. Przez lata wiódł życie w dżungli, gdzie ukrył swój sterowiec.

Kadr z filmu „Odlot”

Jeśli chcecie dowiedzieć się co było dalej, musicie obejrzeć „Odlot”. Koniecznie. Film był ogromnym sukcesem studia. Wystarczy wyliczyć. Pięć nominacji do Oscara – otrzymał dwie statuetki, za najlepszy animowany film pełnometrażowy i fenomenalną muzykę Michaela Giacchino. Dwa Złote Globy. Cztery nominacje i dwie nagrody BAFTA. To dowód, że film jest doskonały. Ale moją uwagę przykuł scenariusz. Właściwie postać zaginionego podróżnika Charlesa Muntza. Gdzieś już o tym czytałem. Nie, nie chodzi o Tonyego Halika. A tak, chyba kojarzę. James Bond?

Pamiętacie pierwszą powieść Iana Fleminga, „Casino Royale”? Z pewnością. Ale bardziej zapadł Wam w pamięć film z Danielem Craigiem. W tym wypadku chodzi jednak o książkę. Fleming w czasie wojny pracował w wywiadzie marynarki wojennej. Sam nie był szpiegiem, ale to on przygotowywał plany operacji szpiegowskich. Po wojnie przeszedł do cywila i zaczął pracę w gazecie. Nudę zabijał licznymi romansami. Wśród jego kochanek znalazła się także Kristina Granville vel Krystyna Skarbek, agentka Secret Intelligence Service. To ona posłużyła jako pierwowzór partnerującej Bondowi Vesper Lynd.

Powieść powstała podczas wakacji na Jamajce, gdzie Fleming posiadał dom. Nomen omen, noszący nazwę Golden Eye. Miał tam służącą Many Peny. Ciekawe, ale pewnie niecierpliwicie się, co z tym „Odlotem”. Jeszcze chwilka. Po powrocie do Wielkiej Brytanii, Fleming rozesłał „Casino Royale” do wydawców. Większość nawet nie odpowiedziała. Skąd ja to znam drodzy Wydawcy? Jonathan Cape, który od 1921 roku prowadził w Londynie duże wydawnictwo, odrzucił książkę, twierdząc, że fabuła jest zbyt przewidywalna a postać głównego bohatera mało wiarygodna. Musze dodać, że Bond jest zlepkiem kilku szpiegów, których Fleming poznał w czasie wojny. Wtedy za Ianem wstawił się jego starszy brat, Peter.

Peter Fleming był nie tylko starszym bratem, ale i tym lepszym. Oczkiem w głowie matki , która zresztą stała się pierwowzorem matki Bonda, Moique Delacroix (imię Monique pochodzi od narzeczonej Iana, a nazwisko jest panieńskim nazwiskiem jego matki). W czasie gdy Iana wyrzucano z kolejnych szkół, a romanse z mężatkami doprowadzały do kolejnych skandali, Peter robił karierę. Był oficerem, podróżnikiem, członkiem Królewskiego Towarzystwa Geograficznego. Jeszcze przed wojną wydał trzy książki podróżniczo-reporterskie. Po wybuchu wojny, trafił na pierwszą linię jako komandos. Nie przeszkadzało mu to w pisaniu. Już w 1940 roku wydał humorystyczną powieść o Adolfie Hitlerze oraz zbiór opowiadań. W chwili gdy Ian pukał do drzwi wydawców z powieścią o agencie 007, Peter był uznanym autorem. I to uratowało Jamesa Bonda. Peter wstawił się za młodszym bratem i wyprosił u Jonathana Capea aby wydał powieść „Casino Royale”. Cape zgodził się, ale aby obniżyć koszty nakazał Ianowi, aby sam zaprojektował okładkę.

fot: oficjalny profil Jamesa Bonda na Facebooku/ @JamesBond007

Książka odniosła zaskakujący sukces. W ciągu miesiąca sprzedano blisko osiem tysięcy egzemplarzy. Kolejne dwa dodruki sprzedały się na pniu. Cape zrozumiał, że trafił na żyłę złota i podpisał umowę na kolejne trzy części. W międzyczasie sprzedał prawa Amerykanom, którzy lekceważąc propozycję autora odrzucili tytuł The Deadly Gamble, nadając własny – You Asked for It. Co więcej, James Bond stał się Jimmym Bondem. Profanacja. Amerykanie jednak nie polubili Jimmyego. Bond, James Bond, podbił ich serca dopiero za sprawą Hollywoodzkich ekranizacji. Które z kolei nie podobały się Flemingowi. Ian kręcił nosem na Seana Conneryego, który jego zdaniem nie przypominał agenta 007. Widzowie mieli odmienne zdanie.

Znowu zapytacie, co to ma wspólnego z „Odlotem”? Chodzi o pierwszą książkę Petera Fleminga (w sumie wydał ich kilkanaście, a Wy nawet nie widzieliście o jego istnieniu). W 1932 roku Peter uczestniczył w wyprawie do Brazylii. Oficjalnie była to ekspedycja kartograficzna. Ale przy okazji postanowiono odnaleźć, zaginionego brytyjskiego oficera Percyego Fawcetta. Fawcett owładnięty obsesją odnalezienia zaginionego miasta, które miało znajdować się gdzieś w okolicach Mato Grosso, kilkakrotnie wyruszał na wyprawy poszukiwawcze. W 1925 roku podczas kolejnej wyprawy, jego ekspedycja została prawdopodobnie wymordowana, a być może zjedzona, przez dzikich Indian. I właśnie Percy Fawcett posłużył scenarzystom do stworzenia postaci Charlesa Muntza. Zaginione miasto zmieniono na wymarły gatunek ptaka. Ptak był po prostu fajniejszy. Można mu było nadać cechy i zachowania, które sprawiły, że dzieci natychmiast go polubiły. Niestety Muntz został czarnym charakterem. Ktoś musiał, bo w każdym scenariuszu jest protagonista i antagonista.

Przemysław Semczuk, fot. Lukasz Kalinowski / Autofotosport

I tak drodzy Czytelnicy James Bond zaliczył Odlot. Uwielbiam odnajdywać podobne tropy, łączące bohaterów z książek i filmów, i ich przygody, z prawdziwymi wydarzeniami. Za miesiąc opowiem Wam co łączy Sherlocka Holmesa z… Niech to będzie niespodzianką.

Przemysław Semczuk