Historia rodem z filmów sensacyjnych, którą napisało życie. Napady na banki, pościgi policyjne, miliony skradzionych koron. Do tego skomplikowane relacje między braćmi i ojcem. Co więcej, to wszystko opisane z perspektywy człowieka, który jest bratem złodziei. Brzmi nieprawdopodobnie? Zapraszam do przeczytania długiego wywiadu z autorami „Rodzinnego interesu”. Przed Państwem Stefan Thunberg i Anders Roslund.
Czy zdajecie sobie sprawę, że fabuła Waszej książki jest tak niesamowita, że aż nieprawdopodobna?
Roslund & Thunberg:
Ależ bardzo dziękujemy, że tak uważasz, ponieważ Twoja reakcja jest dla nas powodem do dumy. A to dlatego, że dokładnie taki efekt chcieliśmy uzyskać – historię, która posiada zarówno schemat, jak i podłoże pod nim spoczywające. Na powierzchni mamy napad na bank i pościg policyjny, a w tle dynamiczną relację pomiędzy ojcem i synem, którzy w nieoczekiwany sposób wpływają na akcję.
Jak to się stało, że zdecydowaliście się razem pracować?
Roslund: Po czternastu latach wytężonej pracy nad sześcioma książkami autorstwa duetu Roslund i Hellstrom zdecydowaliśmy się na zrobienie przerwy. Pracowaliśmy bardzo blisko przez bardzo długi czas przez co poziom irytowania się nawzajem zaczął wyraźnie narastać, a nasze dyskusje stawały się coraz głośniejsze – a nie chcieliśmy zniszczyć piękna zbudowanej współpracy. Zacząłem nakreślać zarys, a następnie pisać trzy osobne powieści, jako sam Roslund, i byłem w połowie pierwszej z nich, w trakcie wspomnianej przerwy, kiedy spotkałem Stefana. Poznaliśmy się siedem lat wcześniej podczas współpracy przy jednym telewizyjnym filmie, ale tym razem wydarzyło się coś, co nakazało mi – ponownie – odłożyć powieść na bok. Miłość. Pisarska miłość. I nie chodziło o fakt, że Stefan jest takim utalentowanym scenarzystą z hitami kinowymi w swoim dorobku, ani o to, że był czwartym bratem, który nigdy nie został członkiem napadającego na banki gangu, o którym wcześniej pisywałem i przez tyle lat rozmyślałem odkąd okazało się, że są rodziną – chodziło przede wszystkim o to, że stanęliśmy naprzeciw siebie jako twórców opowieści. Powoli zacząłem zapoznawać się z materią, w której dotychczas Stefan egzystował w pojedynkę i zaczęło mi zależeć.
Thunberg: Ja nigdy nie stałem się artystą. Stałem się pisarzem. I to jest bez wątpienia najtrudniejsza historia nad którą kiedykolwiek pracowałem, ale jednocześnie ta, z której jestem najbardziej dumny. Kiedy postanowiłem się tego podjąć wiedziałem, że to nie będzie pisanie historii dokumentalnej. Chciałem pokruszyć rzeczywistość i poskładać ją z powrotem. Nie dlatego, że rzeczywistość jest trudna, ale dlatego, że musiałem w tej historii odnaleźć bicie serca. Kiedy spotkałem Andersa zdałem sobie sprawę, że opowiadanie historii postrzegamy w jednakowy sposób, a postrzeganie tej historii tym bardziej. Inną rzeczą, jaką zauważyłem to, że Anders cały czas pracuje. Nigdy nie spotkałem nikogo o takiej wydolności. I on nigdy nie traci wyczucia, niezależnie od tego ile pracuje. Pisze jakby pokonywał maraton lubując się w każdym wykonywanym kroku. Ja piszę bardziej jak hokeista – krótko i intensywnie – a potem muszę odpocząć, nim ponownie wybiegnę na lód. Różnice w tym, jak obaj piszemy i pracujemy okazały się fantastyczną kombinacją. Anders zawsze wkładał w pracę swoje doświadczenie i swój talent i bardzo wiele mnie nauczył w trakcie naszej współpracy. Ja podzieliłem się z nim swoją historią i uczyniliśmy ją naszą wspólną. Innym aspektem, który bardzo cenię jest nasza synchronizacja w momentach, kiedy piszemy fragmenty, które wierzymy, że przyciągną czytelników. Tak, jak ten moment, który prześladuje mnie od dwudziestu lat…
To był 23 grudnia, dzień przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy trzej bankowi rabusie byli w ogromnej śnieżycy ścigani przez policję po tym, jak uciekając samochodem wjechali nim do rowu. Kiedy oglądałem to w telewizji od raz wiedziałem, że dwaj z nich to mój najstarszy brat i przyjaciel z dzieciństwa – ale powoli zacząłem sobie zdawać sprawę, że trzecim z nich musi być mój ojciec. Nie umiałem pojąc, jak mój brat i ojciec – przez lata skłóceni – zdecydowali się dokonać wspólnego napadu na bank, a jednocześnie ostatniego przeprowadzonego przez tzw. Ligę Militarną. Tej nocy podczas burzy śnieżnej uciekli do lasu i czując zaciskającą się na nich pętlę ukryli się wykończeni w porzuconym domku letniskowym. Otoczeni przez elitarną jednostkę policyjną, bez żadnej drogi ucieczki, ojciec i syn musieli rozwiązać konflikt, który trwał pomiędzy nimi przez ich całe życie – przez moje całe życie. Co powiedzieli sobie w trakcie tych godzin, które upłynęły nim policja użyła gazu łzawiącego i dostała się do domku?
Telewizja relacjonowała jak rabusie byli śledzeni i poszukiwani, a śnieżyca szalała w najlepsze. A mnie oblewał pot. Niecierpliwość i zmartwienie wydają specyficzny zapach. Śledziłem wiadomości aż do północy. Dowiedziałem się, że rabusie zostali otoczeni w domku letniskowym. Ci dwaj, uzbrojeni po zęby, w takich ekstremalnych okolicznościach. Usnąłem ze zmęczenia mając świadomość, że mój najstarszy brat nigdy się nie poddaje. A co z naszym ojcem, który w trakcie naszego dzieciństwa tak często kłopoty rozwiązywał przemocą – jak on zareaguje?
Następnego dnia obudził mnie piękny świąteczny poranek. Zmrożony biały śnieg pokrywał wszystko. Było zaledwie kilka stopni poniżej zera. Poranek z Disneyem. A może to wszystko mi się przyśniło? Poszedłem do zawsze otwartego sklepu za rogiem. Nie przyśniło mi się. Nagłówki mówiły prawdę.
Ale nadal byli przy życiu. I od tamtego dnia zachodzę w głowę. Co się naprawdę wydarzyło? Kiedy opowiedziałem to Stefanowi uznaliśmy, że ta historia stanowić będzie oś naszej powieści. Kręgosłupem, rdzeniem, jest konfrontacja pomiędzy ojcem i jego najstarszym synem.
Jak sądzicie – dlaczego skandynawskie powieści są na całym świecie tak popularne?
Roslund: Jako szwedzki pisarz, trzymam się pisania tylko o szwedzkiej przestępczości, ponieważ różni się ona od norweskiej oraz duńskiej. I bazuję na unikatowej tradycji. Szwedzcy wydawcy przez wiele lat dopieszczali i traktowali powieści kryminalne, jako mocny i niezależny gatunek i czynili to z wyrazem szacunku, czyli dokładnie tak, jak my to robimy – celem dostarczenie rozrywki i opowiedzenia ciekawej historii jednocześnie nasyconej wiedzą. Pisanie powieści kryminalnych jest czymś, co większość z nas traktuje bardzo poważnie i wkłada w to całe serce, bo uważamy, że powinno to być równie trudne i wymagające, co pisanie każdej innej powieści. No i oczywiście pomaga nam fakt posiadania takiej ilości ciemności i tylu długich ciemnych nocy, które tak naprawdę tworzą klimat…
Stefan, miałeś przyjemność pracować z Henning’iem Mankell’em? Jaki to był człowiek? Czy zapamiętałeś coś szczególnego? Jakieś śmieszne anegdoty, interesujące sytuacje?
Thunberg: Głównie pracowałem nad niesamowitą postacią Kurta Wallandera stworzoną przez Henninga. Z trzydziestu dwóch wyprodukowanych filmów, ja napisałem sześć. A Henning Mankell, którego znałem był skromnym i empatycznym człowiekiem. Oczywistym było, że zależało mu na świecie, w którym żyjemy i walczył przeciwko niesprawiedliwościom go kontrolującym.
Jakie miałeś relacje ze swoimi braćmi i ojcem? Czy ciężko było mierzyć się z ich działaniami przestępczymi? Czy namawiali Cię do dołączenia do nich?
Thunberg: Moje relacje z braćmi w tamtych czasach były bardzo dobre. I mimo tego, że nie byłem częścią operacji przestępczych drzwi mojego najstarszego brata zawsze stały dla mnie otworem. Jeśli chodzi o moje nastawienie do ich przestępczych poczynań to zawsze martwiłem się, że coś im się stanie. Wraz
z upływem czasu, rosnącą przemocą i coraz większą liczbą niewinnych ludzi stających na ich drodze, myśl, że zbłąkana kula może kogoś trafić narastała. Co niezmiernie dziwne to, że muszę sobie cały czas uświadamiać, że ta grupa składała się z pięciu facetów pomiędzy 17, a 23 rokiem życia popełniających przestępstwa, których zazdrościli im kryminaliści pełną gębą. Co więcej, żaden z nich nie popełnił żadnego wykroczenia przed pierwszym napadem rabunkowym Ligi Militarnej.
Choć czasami kusiło mnie, żeby do nich dołączyć. Na początku, kiedy zasmakowałem ich adrenaliny po pierwszym skoku i przynależności do gangu też odczuwałem pokusę, aby stać się ich częścią. Porozmawiałem, więc ze starszym bratem i zaproponowano mi udział w nadchodzącym skoku. Ale po trzech tygodniach dręczących mnie myśli postanowiłem się wycofać. Napad na bank po prostu nie był czymś dla mnie. Chciałem być artystą. Kiedy powiedziałem starszemu bratu, że się wycofuję, uprzednio zaakceptowawszy propozycję, zareagował słowami: „Byłoby lepiej, gdybyś mi powiedział wcześniej, bo teraz muszę cały skok zaplanować od nowa.”
Anders, co według Ciebie jest najbardziej interesującego w tej historii? Co wywołało
u Ciebie stwierdzenie: „Wow! Zróbmy To! Napiszmy o tym książkę!”
Roslund: Teraz, jak już skończyliśmy, z ogromną wdzięcznością patrzę na decyzję o poświęcenie dwóch lat życia tej książce. To był dla mnie przywilej, że mogłem pracować z tak utalentowanym pisarzem oraz czwartym z braci z tej rodziny, który w swoim czasie był częścią ich życia pełniąc rolę obserwatora. Dało to niesamowity wgląd w najsilniejsze więzi braterskie jakie kiedykolwiek widziałem, na dobre i na złe. Była to też długa, trzęsąca, chybotliwa, a czasami po prostu cudowna podróż jaką jest pisanie historii, która na powierzchni wydaje się być serią napadów na bank, a w swojej głębi traktuje o burzliwej ostatecznej rozgrywce pomiędzy ojcem i synem. Poza tym oczywiście miałem swe powody do włączenia się w ten projekt.
W jednym z momentów opisujemy w książce historię podłożenia bomby na dworcu głównym, czego doświadczyłem na własnej skórze, bo tam byłem. Stałem w samym środku tego chaosu na Dworcu Centralnym w Sztokholmie, pomiędzy tymi przerażonymi i wstrząśniętymi ludźmi wracającymi z pracy do domu tyle, że odgrodzony od nich wysokim metalowym ogrodzenie. Będąc w terenie pracowałem dla największego szwedzkiego programu newsowego relacjonując atak bombowy, który dużo później okazał się zaledwie dywersją mającą na celu odwrócenie uwagi i ściągnięcie całej szwedzkiej policji na Dworzec Centralny w samym środku stolicy. Po to by w tym samym czasie grupa rabusiów, której ta sama policja poszukiwała i którą najbardziej prześladowała, mogła w zupełnie innej lokalizacji i praktycznie bez żadnych przeszkód dokonać kolejnego brutalnego napadu na bank.
Był to okres kilku lat podczas których Szwecja musiała stawić czoła zupełnie nieznanemu dotychczas rodzajowi przestępców – przestępców, których wcześniej nie widzieliśmy, na których nie byliśmy przygotowani, a których musieliśmy spróbować pojąć, włączyć do naszej rzeczywistości, a ponad wszystko znaleźć sposoby na bronienie się przed nimi. Pracując na początku lat 90-tych jako reporter telewizyjny dla największego szwedzkiego programu newsowego z bardzo bliska przyglądałem się wszystkiemu, co wówczas miało miejsce. Działo się tak dlatego, że to była moja praca i tyczyło się to mnie w zwiększonym stopniu jako osoby odpowiadającej głównie za doniesienia dotyczące przestępczości i konkretnych przestępstw, kiedy były popełniane, ale być może jeszcze bardziej za przedstawianie konsekwencji tych przestępstw. Za zgłębianie motywów przestępców. Za opisywanie życia ofiar przestępstw. Dosłownie za przedstawienie podejścia i sposobu na zrozumienie, zwiększenie wiedzy przez co finalnie znalezienie klucza na uniknięcie powtórki – i zwiększenia liczby ofiar przestępstw. Takie było moje zadanie. A z racji tego, co się wówczas działo w naszym kraju wszyscy ludzie, w tym nasi widzowie, chcieli wiedzieć dlaczego i co się dzieje, co miało podstawę w och potrzebie zrozumienia co u diabła w ogóle ma miejsce.
A działo się to w momencie, kiedy po raz pierwszy pojawiły się ślady bezimiennych dotychczas rabusiów, którzy przez trzy lata trzymali cały nasz kraj jak zakładników – grupy rabusiów bankowych wkrótce znanych jako Liga Militarna. Był to gang, którego członkowie wkroczyli na przestępczą drogę budząc w nas grozę, kiedy pewnej nocy wysadził wejście do wojskowej zbrojowni (dokonując tym samym największej kradzieży broni w historii Europy Północnej), a następnie ukradli dwieście dwadzieścia jeden sztuk broni automatycznej czyniąc to na tyle sprytnie, że kradzież odkryto dopiero pół roku później.
Był to gang, który z użyciem własnej broni, chowanej na co dzień w kryjówce pod jednym z domów, dokonywał napadu za napadem nie musząc nawet używać dwukrotnie tej samej broni, tym samym unikając możliwości zidentyfikowania rabusiów na podstawie danych balistycznych.
Był to gang, który po napadzie na uzbrojoną ciężarówkę, po napadzie na banki
i urzędy pocztowe zdecydował się na podwójny skok – okradając dwa sąsiadujące ze sobą banki w łącznym czasie równym temu, który wcześniej potrzebowali na okradzenie jednego banku.
Był to gang, który wykonał pierwszy potrójny napad okradając trzy bank w tym samym miejscu i tym samym czasie – bazując na filozofii, że sto osiemdziesiąt sekund to czas potrzebny policji na dotarcie na miejsce napadu niezależnie od liczby okradanych banków.
Był to gang, którego członkowie wykazywali objawy czystego szaleństwa
i skrajnej bezwzględności, ale razem stanowili niesamowicie pomysłową
i twórczą mieszankę.
Kiedy powstanie film oparty na tej historii?
Roslund & Thunberg: Jesteśmy bardzo dumni z tego, że prawa do ekranizacji książki nabyła wytwórnia Dreamworks i Steven Spielberg. Są teraz na etapie pisania pierwszej wersji scenariusza. Ja, Roslund, mam już na tapecie jeden film w Hollywood oparty na innej książce, Trzy Sekundy (ang. Three Seconds), który ma być kręcony w tym roku po zakończeniu długiego trzyletniego procesu przygotowawczego – wiemy więc, że jeszcze musimy trochę poczekać na czerwony dywan…
Będziecie razem dalej pracować, czy też praca nad „Rodzinnym Interesem” to była jednorazowa przygoda?
Roslund: Naprawdę postrzegamy siebie nawzajem jako opowiadaczy historii, mimo, iż jeden z nas jest pisarzem, a drugi scenarzystą. A może właśnie dlatego tak było. Zaiskrzyła ta pisarska miłość. Naprawdę jednakowo patrzymy na historie, dzięki czemu jesteśmy bardzo podobni w definiowaniu bicia serca danej historii. Dlatego też, praktycznie na przestrzeni miesiąca, powinniśmy ukończyć pracę nad następną książką, która jest samodzielnym sequelem do tej pierwszej, opowiadającą o tych samych bohaterach. Słowem więcej rodzinnego interesu…
Jakie trzy książki przeczytaliście w tym roku?
Roslund: Cóż, wywiad ma się ukazać już w styczniu, a ja już tyle książek przeczytałem… najpierw ponownie przeczytałem tę samą książkę, co od dawna czynię raz do roku. Jest to bardzo szwedzka powieść autorstwa Larsa Gorlinga p.t. 491. Akcja ma miejsce we wczesnych latach 60-tych i opowiada zagubionych młodocianych przestępcach. Dwie pozostałe książki, które przeczytałem nie były niestety wystarczająco dobre, aby zasłużyć sobie na ich przytoczenie.
Thunberg: Z tego samego powodu, co Anders ja również wymienię tylko jedną książkę. Zaginiona dziewczyna (ang. Gone girl), którą przeczytała już połowa ludzkości i rozumiem dlaczego. Gillian Flynn to pisarka która buduje swoje czytelnictwo na dobrych historiach. Dobra fabuła, świadome pisanie
i wielopłaszczyznowe postacie.
Stefan Thunberg: jest jednym z najpopularniejszych skandynawskich scenarzystów. Pracuje przy ekranizacji szwedzkich kryminałów Henninga Mankella o inspektorze Wallanderze i Håkana Nessera, których bohaterem jest Van Veeteren. Pisał również scenariusze do najbardziej kasowych szwedzkich filmów ostatnich lat: Hamilton: W interesie narodu oraz Łowcy 2. Rodzinny interes to debiut powieściowy Stefana Thunberga.
Anders Roslund: jest wielokrotnie nagradzanym dziennikarzem śledczym, jednym z najlepszych szwedzkich twórców kryminałów naszych czasów. Roslund pisze w duecie Roslund & Hellström, który zdobył wiele prestiżowych nagród między innymi CWA International Dagger, Glass Key oraz Swedish Academy of Crime Writers’ Award. Może pochwalić się sprzedażą ponad 5 milionów egzemplarzy i znajduje się w gronie najlepiej sprzedających się autorów „New York Timesa”. Filmy i seriale telewizyjne na podstawie powieści duetu Roslund & Hellström produkowane są zarówno w Hollywood jak i w Europie. Rodzinny interes jest siódmą powieścią Andersa Roslunda, ale pierwszą w duecie ze Stefanem Thunbergiem.
Zdjęcia autorów: Wydawnictwo Sonia Draga
Zdjęcie główne: FreeImages.com/Ann Jadne
Zdjęcie Sztokholmu w artykule: FreeImages.com/szymek u