Kiedy piszę ten tekst, „Bieguni” Olgi Tokarczuk uplasowały się na 14 pozycji wśród najczęściej kupowanych książek na stronie Empiku. Jest czwartek wieczór, czyli kilka godzin po tym, jak ogłoszono, że Nagroda Nobla powędruje w ręce polskiej pisarki. Rano tę pozycję zajmowała któraś z pozycji Remigiusza Mroza, a jestem przekonany, że kiedy będziecie czytali ten tekst, „Bieguni” będą już znacznie wyżej. No, chyba, że przegonią ich „Księgi Jakubowe”.
Nobel dla Olgi Tokarczuk to ogromne wydarzenie i chyba nie ma nikogo, kto by się z tego nie cieszył. Spuszczę zasłonę milczenia na tych, którzy twierdzą, że to „niepolskie” lub nie mieli w sobie tyle samozaparcia, by dokończyć lekturę którejkolwiek z jej książek. Dziś będę pisał o tym, jaki wpływ wywarł na „Internety” sam fakt, że nagrodzono pisarkę. To w ogóle był bardzo ciężki tydzień dla bookstagramerów, bo najpierw Mariusz Szczygieł dostał podwójną Nike za „Nie ma”, a później spadła bomba, czyli Nobel dla Olgi Tokarczuk.
Nie pamiętam tego, jak Wisława Szymborska dostała Nagrodę Nobla. Coś mi świta, że chyba mówili o tym w Wiadomościach. Wiem za to, że potem często dostawało się tomiki jej wierszy przy różnych świętach. Jestem przekonany, że tak samo będzie z powieściami Olgi Tokarczuk, które już zaczęto masowo kupować na Allegro, bo przecież taniej, niż w Empiku. Tak samo stało się z „Nie ma”, które zajmuje dziś pierwszą pozycję na liście sprzedażowej giganta, choć wysyłka odbędzie się dopiero po 18 października, gdyż zwyczajnie skończyły się egzemplarze.

Olga Tokarczuk, fot: smakksiazki.pl
Pisałem kiedyś tekst o tym, że sława może przyjść do pisarza na jeden z trzech sposobów i niestety, ale musze podtrzymać swoje zdanie na ten temat. Oto powody:
– pisarz umiera i dostaje czarnobiałe zdjęcie na Onecie;
– książka pisarza zostaje zekranizowana i dostaje on kolorowe zdjęcie na Onecie;
– pisarz dostaje nagrodę literacką, kolorowe zdjęcie oraz „jedynkę” na Onecie.
Olga Tokarczuk może odhaczyć z tej listy już dwie pozycje i mam nadzieję, że na tym poprzestanie, bo sławę już zdobyła, a na chciwą mi nie wygląda. Mariusz Szczygieł jest w sytuacji gorszej, bo zdobył tylko nagrodę, ale przynajmniej okupuje topkę Empiku, co pewnie niedługo się zmieni. Miał po prostu pecha, że to Polka dostała Nobla kilka dni po tym, jak dostał Nike.
Kiedy Nobla dostała Szymborska, najwięcej zamieszania robiły księgarnie, które szybko musiały zmieniać swoje wystawki. Zapomniane przez los tomiki poezji trzeba było przenieść gdzieś w bardziej widoczne miejsce, bo nie mogły leżeć dłużej w piwnicy. Teraz sprawa jest znacznie prostsza. Księgarnie przeniosły się do sieci, więc po dwudziestu minutach masz gotowy baner i promocję.
Jeszcze lepiej, kiedy prowadzisz bookstagrama. Masz konto na Instagramie to wrzucasz zdjęcie z książką Tokarczuk i gotowe. Serduszka sypią się lawinowo, o ile było się w pierwszym tysiącu osób, które zrobiły to samo. Teraz możesz po raz kolejny odstawić książkę na półkę i wmawiać sobie, że „teraz to na pewno ją przeczytam”. Gorzej, kiedy książki Tokarczuk w domu nie masz.
Wtedy widzę dwie drogi: wrzucasz zdjęcie portretowe pisarki lub takie, które zrobiłeś kiedyś na targach książki / spotkaniu autorskim / przystanku tramwajowym i dopisujesz, że czytałeś Tokarczuk, zanim to było modne. Fejm robi się sam, obywatelski obowiązek spełniony. Nawet Lidl zrobił reklamę związaną z Noblem, choć akurat odnosiło się to do marki koszul, którą mieli w swojej ofercie, ale wiecie, ril tajm marketing.
Bardzo cieszą mnie wszelkie nagrody, które otrzymują pisarze. Niezależnie od tego, czy te są przyznawane na naszym podwórku czy gdzieś za granicą. Docenianie zawsze cieszy, ale dlaczego czytelnicy robią to dopiero po czasie? Czemu z księgarskich półek książki nie znikają w takim samym tempie, jak w momencie, kiedy dochodzą do nas takie wiadomości, jak ta odnośnie Nobla? Wydaje mi się, że czytelnik potrzebuje konkretnego potwierdzenia, że wydaje swoje pieniądze na coś, co w jakimś stopniu mu się zwróci. Nawet jeżeli tej książki nie przeczyta, to przynajmniej będzie miał na półce coś, co warto na tej półce mieć, a nie kolejną „zwykłą” powieść.
Zawsze będzie się czym pochwalić przed szwagrem na imieninach.
P.S. Zrobiłem w międzyczasie przerwę na papierosa i herbatę, a „Bieguni” przeskoczyli z miejsca 14 na 3.
P.S.2 Już miejsce pierwsze.