„Nie sądzę, że ona stworzy coś, przynajmniej w najbliższym czasie, absolutnie wyjątkowego i unikalnego, ale jeśli będziemy chcieli dostać dobrze napisane opowiadanie, powieść, kryminał, horror, to sztuczna inteligencja może z czasem rywalizować z rzemieślnikami słowa”. Tak w niedawnej rozmowie (klik) mówił mi literaturoznawca Ryszard Koziołek. Ta opowieść zainspirowała mnie do zadania kilku pytań ludziom z branży. Czy czeka nas rewolucja na rynku wydawniczym? A może skrzynki zaczną puchnąć od propozycji książkowych napisanych przez sztuczną inteligencję? Pytań jest sporo, ale czy na wszystkie są odpowiedzi? Sprawdźmy.
W ostatnich dniach świat obiegła informacja, że włoski główny inspektor danych osobowych nakazał blokadę ChatGPT. Niemiecka Rada Etyki zaleca ostrożność w korzystaniu z możliwości sztucznej inteligencji. Niektórzy mówią, że to największa rewolucja od czasu wynalezienia Internetu. Jaki wpływ może mieć SI na nasz rodzimy rynek wydawniczy? „Na pewno ważne będą zapisy prawne i prawo w ogóle. Sztuczna inteligencja rodzi się – jakkolwiek by to nie zabrzmiało – na naszych oczach i jak zwykle w takich przypadkach prawo zostaje z tyłu. Potrzebne będą nowe formuły, nowe regulacje, których celem będzie opanowanie powstającego zupełnie nowego… ekosystemu. Bez tego nikt, nawet wydawcy, którzy na co dzień pracują i obracają się w świecie praw autorskich, sobie nie poradzi. Bo czy za kilka lat, ba – miesięcy, będziemy mogli sami odkryć, czy dany utwór został napisany, czy też wygenerowany przez AI? Mam co do tego poważne wątpliwości. Postęp w tej dziedzinie jest piorunująco zatrważający” – mówi Marcin Baniak, dyrektor działu promocji Wydawnictwa Literackiego.

www.unsplash.com/Florian Olivo
Może być więc tak, że za jakiś czas postęp doprowadzi do zalania skrzynek wydawców książkami napisanymi przez sztuczną inteligencję. Czy można się zabezpieczyć przed tekstami tworzonymi przez SI? „Nie ma takiego technicznego zabezpieczenia, ale doświadczony redaktor na razie (to należy podkreślić) jest w stanie spokojnie odróżnić tekst napisany przez człowieka (dobry czy słaby) od tekstu wygenerowanego przez aplikację. Może się to zmienić w jakiejś nieprzewidywalnej przyszłości, ale póki co to wystarcza”, podkreśla Przemysław Pełka, redaktor inicjujący polskiej literatury faktu, redaktor prowadzący w Wydawnictwie Czarne. Załóżmy więc, że od tego na razie upłynęło już sporo czasu i maszyny piszą książki na poziomie ludzi. Czy wtedy dla wydawców będzie to miało jakiekolwiek znaczenie? Jeszcze raz Marcin Baniak z Wydawnictwa Literackiego. „Ciekawe pytanie. Teraz odpowiedziałbym, że to jednak ma znaczenie. Generatywna AI nie jest jeszcze na tak wysokim poziomie, aby przestało to być istotne. Aktualnie przecież proces generowania tych treści polega na tym, że „karmimy” AI danymi – można sztucznej inteligencji dać do „wchłonięcia”, dajmy na to, wszystkie dzieła Szekspira i zamówić na drugi dzień nową sztukę, np. coś w stylu ”Snu nocy letniej”. Dla mnie jako odbiorcy byłoby to istotne, aby wiedzieć, że dany program wygenerował tekst na podstawie innego tekstu. Mam jednocześnie obawy, że postęp pójdzie tak daleko, że algorytmy „same z siebie” będą w stanie tworzyć dzieła sztuki. Na dobrym poziomie. Znalezienie różnic między dziełem ludzkim a sztucznym nie będzie możliwe…”
Do tematu wciągnąłem też Jakuba Szamałka, autora kryminałów, w których technologia odgrywa znaczącą rolę. Czy dla pisarek i pisarzy sztuczna inteligencja jest szansą, czy bardziej zagrożeniem? „Dziś AI zagraża dziennikarzom, PR-owi, marketingowi. Dla pisarzy może pełnić rolę pomocnicza (stworzyć plan powieści, napisać dialog na zadany temat). Stawiam, że w przeciągu 5 lat zaczną pojawiać się niezłe książki pisane w całości przez AI. Myślę, ze czytelnicy będą mogli sobie zamawiać książki na wybrany temat/ w wybranym stylu („Rozważna i Romantyczna ale w stylu Blanki Lipniskiej”)”. Skoro tak, to czy wyobrażacie sobie, że na okładce obok nazwiska autora/autorki będzie informacja, że książka powstała przy pomocy sztucznej inteligencji? Bo takie duety są przecież możliwe. „Jeśli rzeczywiście zdecydowalibyśmy się na publikację takiej książki, to uczciwe byłoby poinformowanie o tym czytelnika. Myślę, że często będziemy mieli do czynienia z sytuacją taką, że autorzy będą korzystać (a może już korzystają???) z pomocy w zbieraniu informacji tzw. researchu z pomocy SI”, podkreśla Marek Korczak, dyrektor generalny Wydawnictwa Czarna Owca.

www.unsplash.com/Steve Johnson
A może wszyscy przesadzamy i sztuczną inteligencją zachłysnęliśmy się tylko na moment? Może się nie rozpowszechni i za kilka lat będziemy o niej mówić jako o egzotycznym zjawisku? „Choć niektórzy traktują czaty AI lekceważąco, nie przekreślałbym, że w bliskiej przyszłości staną się przydatnym narzędziem dla redaktorek, weryfikatorów faktów etc. Sam korzystam w ten sposób z Binga i choć w dużej mierze robię to z ciekawości (często szybciej osiągnąłbym ten sam efekt, guglając), to niektóre odpowiedzi czata mnie zaskoczyły. Na przykład przy pracy nad książką o „ukradzionych dzieciach” w Hiszpanii, sprawdzałem różne aspekty prawa adopcyjnego uchwalonego w 1958 r. Bez znajomości języka nie dałbym rady tego wyguglać, a tu wystarczyło kilka minut. Wiadomo że nie można korzystać z tego narzędzia bezkrytycznie, algorytm po prostu przewiduje, jakie słowo w ciągu będzie najlepiej pasowało do poprzedniego, ale tu większość informacji pokrywała się z tym, co znalazłem w książce lub w internecie. Z każdą kolejną generacją pewnie będzie to działało jeszcze lepiej i już niedługo generatywne czaty będą traktowane jak dziś Wiki”, mówi Jakub Bożek, redaktor prowadzący z Wydawnictwa Czarne.
Część złośliwych czytelniczek i czytelników sądzi, że już od dawna na naszym rynku funkcjonują ludzie pióra, którzy wspomagają się sztuczną inteligencją. Pewne jest jednak jedno, że jeśli SI zacznie pisać książki, to grozi nam prawdziwa inflacja literatury.