Wyobrażam sobie, że są takie księgarnie, w których książki Macieja Siembiedy mogą wylądować w dziale fantastyka. Nie zdziwię się wcale, jeśli „Wotum” wyląduje tuż obok biografii Jana Pawła II oraz pozycji o roli chrześcijaństwa na przełomie wieków. Faktem jest, że Siembieda pisze o rzeczach nieprawdopodobnych, przynajmniej na pierwszy rzut oka – dowiódł tego przecież w poprzednich książkach, chociażby w „Gambicie”. Teraz wziął na warsztat najcenniejsze dla wielu Polaków dzieło sztuki, czyli obraz Matki Boskiej Częstochowskiej, do którego ciągną na Jasną Górę pielgrzymki z całego kraju. Czy słusznie? A może pątnicy powinni zaznaczać na mapie inny punkt i kierować się nie do Częstochowy, a w kierunku województwa opolskiego? Podczas potopu szwedzkiego obraz Czarnej Madonny został ukryty właśnie tam, ale czy wrócił na swoje pierwotne miejsce? Gdzie jest oryginał, a gdzie kopia? Zdaję sobie sprawę, że za same takie rozważania można dostać po głowie, a w najlepszym wypadku nie zostać rozgrzeszonym przez proboszcza. Gwarantuję Wam, że będziecie czytać tę książkę z zapartym tchem, a kilka razy powiecie sami do siebie, że prawda potrafi być o wiele bardziej nieprawdopodobna niż fikcja. Odzwiedziłem z autorem miejsca ważne dla „Wotum”, obejrzyjcie efekt tej wietrznej wyprawy.