W ostatnich miesiącach czytam mniej sensacji i kryminałów. Po prostu mam wrażenie, że wiele tytułów jest odtwórczych, trudno mi wyłowić coś, co mnie wciągnie i zainteresuje. Może to przesyt, bo były lata, kiedy czytałem praktycznie tylko ten gatunek, a może tak po prostu jest. Lubię, gdy czytana książka coś robi w mojej głowie, a „Ludzie z mgły” Izabeli Janiszewskiej robią. Przede wszystkim autorka zmusiła mnie do zastanowienia nad losem ludzi, którzy stracili pamięć. Nie mają pojęcia kim są, kim byli, co potrafią, a czego nie. I nie wiedzą kiedy oraz czy w ogóle to wszystko sobie przypomną. Poza tym doceniam, że Izabela Janiszewska pisze coraz lepiej i jeśli miałbym teraz wymienić pięć nazwisk polskiego kryminału, które gwarantują jakość, to Iza na tej liście będzie.
Nie chcę się za bardzo zagłębiać w fabułę, bo po to nagraliśmy rozmowę, żeby Państwo obejrzeli i posłuchali, ale jak się domyślacie, jest mgła, są ludzie, jest zbrodnia, ale czy będzie kara? I zostawiam Was z tytułowym pytaniem – czy bardziej od prawdy potrzebna jest nadzieja?
Materiał powstał przy płatnej współpracy z Czwartą Stroną Kryminału, więc teraz pomyślicie „O! Chwali, bo dostał pieniądze!”. Wiem, że u części blogerek i blogerów tak to działa, ale doskonale wiecie, że nigdy nie polecę Wam książki, która mi się nie podoba. Co oznacza, że sporo propozycji współpracy odrzucam, czyli nie zarabiam, ale ile razy byście kupili moje chwalenie złych książek? Raz, dwa, pięć? Wolę być uczciwy wobec siebie i przede wszystkim wobec Was.
„Ludzi z mgły” polecam więc z czystym sumieniem i daję gwarancję dobrej lektury.