„Dreszczyk podczas konklawe”, felieton księdza Artura Stopki.

www.unsplash.com/Nils Huber

 

Co naprawdę dzieje się podczas konklawe? Tego nie wie tak naprawdę nikt, kto podczas wyboru nowego Następcy św. Piotra nie znalazł się za zamkniętymi drzwiami Kaplicy Sykstyńskiej. Ci, którym się udało tam dostać, zobowiązują się do zachowania tajemnicy. Zobowiązania dochowują, co może się wydawać dziwne i niemal niemożliwe w czasach Snowdena i WikiLeaks. Pojawiające się tu i ówdzie materiały na temat przebiegu tego czy innego konklawe nie zasługują nawet na nazwę przecieków. To raczej aluzje, zapośredniczone analizy i myślenie życzeniowe, a nie sprawdzalna, namacalna wiedza.

Tym bardziej tajemnica korci. Pozostają więc domysły, teorie spiskowe i intensywna praca wyobraźni. Czyli zadanie nie dla dziennikarza, nie dla reportera, lecz dla pisarza. Najlepiej dla takiego pisarza, który potrafi połączyć elementy rzeczywistości z fikcją w taki sposób, aby miejsca sklejenia nie rzucały się w oczy.

Polskie wydanie „Konklawe” Roberta Harrisa, brytyjskiego pisarza, dziennikarza i komentatora politycznego, autora m. in. „Trylogii Rzymskiej” czy „Ghostwritera”, pojawiło się dwa dni po czwartej rocznicy wyboru papieża Franciszka na Stolice Piotrową. Czytając powieść, której akcja dzieje się w nieodległej przyszłości, trudno uniknąć skojarzeń z obecnym pontyfikatem. Zresztą autor nie kryje, że rzecz dzieje się po śmierci papieża, który – jak Franciszek – chciał Kościoła ubogiego i mierzył się z ludzką słabością swoich bliższych i dalszych współpracowników, ale też z niechęcią i sprzeciwem. Wydaje się to znajome? Wystarczy zajrzeć do Internetu, aby odnaleźć pasujące newsy, komentarze i analizy.

Wykreowana w książce rzeczywistość pokazuje „święty Kościół grzesznych ludzi” (to bardzo celne i precyzyjne określenie, spopularyzowane m. in. dzięki książce ks. Jana Kracika pod tym tytułem). Także na tzw. szczytach Kościoła nie brak grzeszników. Dzięki nim powieść Harrisa może być thrillerem. Czasami dopadają ich grzechy z dalekiej przeszłości, czasami te popełnione w ostatnich tygodniach. Być może jeszcze kilkanaście lat temu opowieść o mającym duże szanse na zostanie Następcą św. Piotra kardynale, który ma dziecko, wywołałaby oburzenie i protesty. Podobnie jak sugerowanie, że inny hierarcha posługuje się w dążeniu do papieskiego tronu szantażem. Dzisiaj raczej opisy takich sytuacji przyjmuje się z bólem, ale bez przekonania, że są bluźnierczo nieprawdopodobne. Żyjemy w czasach, w których sam papież raz po raz mówi o sobie, że jest grzesznikiem i że popełnia błędy (ostatnio zrobił to np. w wywiadzie dla „Die Zeit”).

Nie ma więc w „Konklawe” Roberta Harrisa niczego obrazoburczego. Nie ma również ataku na Kościół, a sytuacje opisane w książce dzisiejszemu czytelnikowi, niezależnie od jego wiary, nie wydają się niemożliwe. To bolesne, ale prawdziwe.

Ale też nie o piętnowanie zła w Kościele w tej książce chodzi. Ona opowiada o czymś zupełnie innym. To opowieść o tym, jak ci grzeszni, słabi ludzie, mimo wszystko – choć w różnym stopniu – starają się współpracować z Duchem Świętym. Jak spomiędzy siebie, właśnie takich, słabych, grzesznych, próbują wybrać tego, kto poprowadzi Kościół w najbliższym czasie.

Każdy biorący odpowiedzialność za funkcjonowanie jakiejś społeczności, jakiejś instytucji, struktury itp. wie, że „czynnik ludzki” jest jej najsłabszym elementem. Kościół, zwłaszcza w swej instytucjonalnej sferze, nie jest spod tej zasady wyjęty. A jednak to ludzie podczas wyborów kolejnego Następcy św. Piotra, człowieka, który jest – jak wierzą katolicy – namiestnikiem Jezusa Chrystusa, oddają swój głos.

Niemal dokładnie dwadzieścia lat temu, 15 kwietnia 1997 roku, kard. Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, powiedział: „Nie twierdzę, że Duch Święty uczestniczy w wyborze papieża w sensie dosłownym, ponieważ Duch Święty na pewno by nie dopuścił do wybrania wielu papieży. Natomiast Duch Święty nie tyle trzyma rękę na pulsie, ile pełni rolę dobrotliwego nauczyciela, zostawiając nam swobodę działania, ale nie spuszczając nas z oka. Rolę Ducha Świętego należy rozumieć bardziej elastycznie. On nie narzuca, na którego kandydata mamy głosować. Zapewne chroni nas tylko przed tym, abyśmy wszystkiego nie zaprzepaścili”.

Papież Franciszek w ostatnich tygodniach kilka razy mówił, jak to jest z wyborem biskupa Rzymu. Podkreślał, że zostaje nim ten, kogo na dany czas chce mieć w tym miejscu Bóg. Dlatego czasami wynik konklawe okazuje się wielkim zaskoczeniem.

Zaskakujący jest też rezultat konklawe opisanego przez Harrisa. Chociaż można się go domyślić (ja domyśliłem się po przeczytaniu 2/3 powieści). I muszę przyznać, że właśnie ten pomysł najbardziej mnie rozczarował. Wolałbym coś bardziej oryginalnego. Spodziewany dreszcz okazał się jednak tylko dreszczykiem.

Ale i tak książkę czyta się bardzo dobrze. Ciekawe, czy ktoś pokusi się o jej sfilmowanie?

ks. Artur Stopka: ukończył Wyższe Śląskie Seminarium Duchowne w Katowicach i podyplomowe studia dziennikarskie na Uniwersytecie Warszawskim. Był redaktorem „Gościa Niedzielnego”, stworzył portal wiara.pl. Pełnił również funkcję rzecznika archidiecezji katowickiej.