Porządki w lodówce po świętach już na pewno zrobiliście, ale czy macie już miejsce na półkach? Weszliśmy już w 2020 rok, a to oznacza, że wszystko zaczynamy od nowa. Targi, festiwale, itd. Nie zmienia to faktu, że wydawcy rozpieszczą nas w nowym roku taką liczbą książek, że nikt nie będzie w stanie ich przeczytać. Nawet tych, które zapowiadają się kapitalnie. Trochę podzwoniłem, trochę pomailowałem, dostałem sporo zapowiedzi, ale są też tacy wydawcy, którzy mają mnie gdzieś i nie odpisali. Nie dziwcie się więc, że nagle ukaże się tytuł, którego tutaj nie ma. Samo życie 🙂 O niektórych książkach będzie trochę więcej, w przypadku niektórych tylko tytuł, a czasem krótka zajawka fabuły.
Nie chcę napisać, że to będzie rok Mario Vargasa Llosy, ale jednak trochę będzie. Już w styczniu ukaże się „Zew plemienia” – rzecz o filozofii i polityce (Llosa startował w wyborach prezydenckich w Peru). Natomiast jesienią dostaniemy od noblisty powieść, o której wiem na razie tyle, że jest w tłumaczeniu, ale na pewno w 2020 roku wyląduje na księgarskich półkach. Trochę, a właściwie sporo więcej, mogę napisać o nowej książce Macieja Siembiedy, czyli o „Wotum”. Będzie to sensacyjny powrót Jakuba Kani, który tym razem trafia na zagadkę jednej z największych polskich świętości. Akcja powieści toczy się na przełomie 2012 i 2013 roku m.in. na południu Opolszczyzny, we Wrocławiu i Paryżu, a udział w karkołomnej grze biorą ludzie tajnej sekty wywodzącej się z czasów potopu szwedzkiego, współcześni dostojnicy Kościoła, oficerowie ABW i magnat finansowy, którego szalony plan przekracza granice wyobraźni. Jak zwykle u Siembiedy będzie to opowieść oparta na faktach. Nie mam pewności, ale chyba jestem pierwszym medium, które pisze szerzej o fabule powieści, bo autor do tej pory był dość oszczędny w jej zdradzaniu. Natomiast z rzeczy, o których nie wiem nic, albo prawie nic, to spodziewajcie się książki Szczepana Twardocha, która ma być osadzona na Śląsku. Ukaże się też nowa rzecz Doroty Masłowskiej, a wróbelki ćwierkają, że może, ale to nic pewnego, pod koniec roku dostaniemy nową powieść Olgi Tokarczuk. Na konferencji prasowej we Wrocławiu noblistka wspominała, że prace nad nią są zaawansowane, ale wiadomo, miała tej jesieni zupełnie inne rzeczy na głowie.

Olga Tokarczuk, fot: smakksiazki.pl
Zdobywca Nagrody Pulitzera, bestseller New York Timesa, powieść uznana przez Washington Post i San Francisco Chronicle za jedną z 10 najlepszych książek 2017 roku, okrzyknięta przez najważniejsze zagraniczne media: olśniewającą, cudowną, urzekającą. „Marny” Andrew Seana Greera z końcem marca ukaże się w Polsce. Obdarzona kawalkadą nagród, przezabawna opowieść o wielkiej ucieczce pisarza, który niebezpiecznie zbliża się do 50-tego roku życia, będzie zdecydowanie jedną z najważniejszych premier tego roku. Wszystko wskazuje na to, że znów będzie można zaczytywać się w nowej książce Zygmunta Miłoszewskiego. O czym będzie jego nowa powieść? Nie za bardzo wiadomo, ale posłuchajcie naszej rozmowy (klik), autor podrzuca tu kilka tropów. Natomiast już za nieco ponad dwa tygodnie powróci do czytelników Andrzej Krzycki i Lucek Bałyś, czyli duet śledczych, których Krzysztof Zajas prowadzi już przez piątą książkę, a nic nie wskazuje na to, żeby mieli zniknąć z naszej kryminalnej sceny. „Skowyt nocy” już przeczytałem, więc książkę mogę Wam polecić z czystym sumieniem. Po wypadkach na Pomorzu, inspektor Andrzej Krzycki leży w szpitalu pilnowany przez dwóch policjantów. Ledwie uszedł z życiem po zatruciu cyjanowodorem. Nie ma nikogo, komu mógłby zaufać.
Jego przyjaciel, Bałyś, zniknął porwany przez szefa pomorskiej mafii. Miejscowa policja ma za dużo własnych problemów, by go wspierać lub choćby zorganizować i przeprowadzić sensowną akcję poszukiwawczą. Wyjściowa sytuacja Krzyckiego na Pomorzu nie wygląda najlepiej, a właściwie – w ogóle nie rokuje. To powinien być koniec, a nie dopiero początek. Jednak właśnie w tym miejscu zaczyna się pasjonująca historia. Krzycki ucieka. Brnie przez pomorską ciemność tropem zaginionego przyjaciela, czując na karku oddech prześladowców. Towarzyszy mu jedyna wierna partnerka – suka Lala. Inspektor ściga i jest ścigany. Piekielną drogę oświetlają pulsujące czerwone światła wiatrowych turbin, a za muzyczne tło robi przeraźliwy psi skowyt. Żeby odejść na moment od kryminału, to podrzucam Wam książkę Larsa Saabye Christensena. Będzie to pierwsza część trylogii, której jednym z bohaterów jest Oslo. Będzie oczywiści miłość oraz skomplikowane relacje międzyludzkie. Tytuł? Bardzo proszę: „Ślady miasta”. Wkrótce na smakksiazki.pl pojawi się sam autor, który w formie wideo opowie o swojej książce. Skoro już jesteśmy w klimatach północy, to kończę czytać kapitalna książkę Sigríður Hagalín Björnsdóttir, czyli „Święte słowo”. Edda i Einar wychowują się w nietypowej rodzinie – mają wspólnego ojca, ale różne matki, silne kobiety, które postanowiły wspólnie, w jednym domu, wychować swoje dzieci. Edda cierpi na hiperleksję i komunikuje się ze światem wyłącznie za pomocą przeczytanych książek, z których może cytować całe strony. Einar z kolei ma głęboką dysleksję i ogromne problemy z czytaniem. Mimo to rodzeństwo łączy wyjątkowa więź. Dorosła Edda pokonała, przynajmniej pozornie, swoje zaburzenie i zyskuje popularność w internecie. Wychodzi za mąż, rodzi syna. Po trzech dniach od porodu znika bez śladu… Zamknięty w sobie Einar wyrusza na poszukiwania siostry. Aby rozwiązać zagadkę, musi przemierzyć drogę do obcego świata i stanąć twarzą w twarz z niezwykłą przeszłością rodziny. Jak introwertyk z Islandii poradzi sobie w Nowym Jorku? Czego dowie się o swojej siostrze i tajemniczej firmie ALEX Analytica, z którą związana jest od lat? Polecam Wam też poprzednią książkę islandzkiej pisarki – „Wyspę”. Naszą rozmowę znajdziecie tutaj (klik).
Czekam też na książkę Roberta Ostaszewskiego „Ukochaj na śmierć”. Z dwóch powodów. Po pierwsze – jego poprzedni kryminał osadzony na katowickim Nikiszowcu był bardzo ciekawy, a po drugie, to sceną kolejnego będą Świętochłowice, czyli miejscowość, w której się urodziłem, wychowałem, a jest też spore prawdopodobieństwo, że tutaj umrę. Są też dobre informacje dla fanów Ryszarda Ćwirleja, bo w przyszłym roku pojawią się aż dwie jego książki. Pierwszą będzie „Zaśpiewaj mi kołysankę” – kolejne przygody komisarza Fischera, a tytuł drugiej to „Szybki szmal”. Wiadomo, że ukaże się po wakacjach, a powróci w niej Aneta Nowak ze swoim motocyklem. Dwie książki dostaną też w przyszłym roku sympatycy Marka Krajewskiego (Popielski oraz Mock), a także Jakuba Ćwieka.
Już za moment w księgarniach pojawi się druga część trylogii Marcina Dudzińskiego, czyli „Z moich kości”. Jeśli chcecie posłuchać, co o książce mówi autor, to klik. Pozostając w strefie kryminalnej, to swoją książkę skończył właśnie Krzysztof Domaradzki. Tytułu na razie nie zdradza, ale zarys fabuły, owszem. Jest to nasycona anegdotami z życia najbogatszych Polaków opowieść o młodym milionerze, który wiedzie podwójne życie. Za dnia jest człowiekiem sukcesu, czarującym warszawską śmietankę biznesową, robiącym błyskotliwą karierę i wiodącym wystawne życie. Po godzinach zamienia się w psychopatę, który nie potrafi zapanować nad swoimi instynktami. Co ciekawe, autor jest na co dzień dziennikarzem „Forbesa”, więc pewnie historie dotyczące najbogatszych ludzi w kraju będą bardzo realistyczne. Z innych ciekawych rzeczy, to Vincent V. Severski da swoim czytelnikom „Nabór”, a Robert Małecki „Zadrę”. Przed nami też dwudziesty czwarty odcinek sagi z Jackiem Reacherem, czyli „Zgodnie z planem” Lee Childa.

Lee Child, fot: smakksiazki.pl
Reacher jak zwykle podróżuje autobusem – przemierza Stany Zjednoczone bez konkretnego celu, usiłując nie wpakować się w kłopoty. Przerywa jednak podróż, by pomóc starszemu mężczyźnie, który pozostawiony samemu sobie bez wątpienia padłby ofiarą przestępstwa. Ale wiecie, co mówią o dobrych uczynkach… Teraz Reacher musi doprowadzić sprawę nowego znajomego do końca i wszystko naprawić. Stawi więc czoła bandzie lichwiarzy, złodziei i zabójców. Pomoże mu w tym znudzona kelnerka, która wie nieco więcej, niż chce ujawnić. To będzie długa droga, zwłaszcza że wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu. Antti Tuomainen uraczy nas książką „Kurort Palm Beach, Finlandia”. Jan Nyman, detektyw z tajnej jednostki operacyjnej Krajowej Policji Centralnej, zostaje wysłany do sennego nadmorskiego miasteczka, by przeprowadzić śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci. Jego podejrzaną jest Olivia Koski, która właśnie wróciła do swojego rodzinnego miasta. Jego misja jest jasna: dowiedzieć się, co naprawdę się stało, wykorzystując wszelkie niezbędne środki. Ale Nyman wkrótce odkrywa, że w tej sprawie nic nie jest proste. Nawet miejsce zbrodni – dziwaczna wesoła tropikalna wioska na ponurym fińskim wybrzeżu. Ale kto może oprzeć się pokusie pobytu na „najgorętszej plaży w Finlandii”? Najwyraźniej nie zuchwali mordercy. Autora spotkałem na targach we Frankfurcie, więc w okolicach premiery spodziewajcie się nagrania związanego z tą książką.
Strasznie się cieszę, że w nowym roku ukaże się nowa książka Roberta Harrisa. Tak, tego od „Konklawe” oraz „Monachium”. „Drugi sen” to historia młodego księdza, który przybył do położonej na odludziu wioski, by odprawić pogrzeb tamtejszego proboszcza, podejrzewa, że nie zmarł on śmiercią naturalną. Jego zgon mógł mieć coś wspólnego z księgą, która zaginęła, i ze znajdowanymi w pobliżu wioski. Im głębiej Fairfax wchodzi w życie odizolowanej od świata wspólnoty, tym mocniej chwieje się jego wiara w obowiązującą wiedzę o historii świata. Wiedzę, której strzeże Kościół, gotowy zrobić wszystko, by prawda nie wyszła na jaw. Wyczekuję też książki „Slumberland”. Po stworzeniu idealnego beatu DJ Darky postanawia odszukać niejakiego Charlesa Stone’a, niezbyt popularnego awangardowego jazzmana, i namówić go, by zagrał do jego kawałka. W tym celu udaje się do zjednoczonego właśnie Berlina. Przechadzając się sennymi uliczkami miasta, DJ Darky prowadzi dywagacje na temat kwestii rasowych, seksu, miłości i muzyki Wyntona Marsalisa, próbując spotkać swoją bratnią duszę i artystycznego bliźniaka. Paul Beatty to ten facet od „Sprzedawczyka”, więc gwarancja wysokiego poziomu jest (raczej) gwarantowana. Ciekawą wydaje się też książka „Protokół warszawski”, którą napisał Steve Berry. Akcja toczy się w Wieliczce, Warszawie, Krakowie, a także innych miejscach Polski. Jest też bardzo prawdopodobne, że w okolicach premiery autor odwiedzi Polskę. Strasznie jestem ciekawy, co tam wysmażył Marlon James, bo w drugiej połowie roku będziemy mogli przeczytać jego „Czarnego lamparta, czerwonego wilka”.
Naprawdę będzie w tym roku dużo literackiego dobra. Nowe książki Wojciecha Chmielarza, Anny Kańtoch, kontynuacja kapitalnej „Niedźwiedzicy z Baligrodu”, biografia Benita Mussoliniego, Mariusz Czubaj zamknie cykl z Rudolfem Heinzem („Cios kończący”). W lutym pojawi się też „Załoga” Grzegorza Kalinowskiego, na którą również czekam z niecierpliwością. Natomiast Wy, na co czekacie? Co dopisujecie do tej listy?