Ta książka dzieje się teraz, trochę wcześniej, a także o wiele wcześniej. Jest Mietek, przewodnik po Warszawie, który liznął trochę zachodniego życia mieszkając w Norwegii, a teraz oprowadza turystów po Warszawie upapranej PRL-em, bo przecież jest 1984 rok. Tak się składa, że opiekuje się dwojgiem Norwegów, którzy przyjechali nad Wisłę czegoś szukać. Czego? Mam taki problem ze „Złymi dziećmi”, że chciałbym Wam o nich coś napisać, ale każde słowo może być tym słowem za dużo, więc po prostu musicie mi zaufać, że to jest bardzo dobra książka. W pewnym momencie wszystkie elementy powieści wskoczą na swoje miejsce, a wtedy będziecie bardzo zaskoczeni i poprosicie o więcej, ale tego więcej już nie będzie. I dobrze, bo wszystko już tu jest. Jest też Warszawa w czasie wojny, jest Norwegia w teraźniejszości, jest strach, szukanie prawdy, trudne relacje matki z córką. Ta książka ocieka syfem PRL-u, ale też uczuciami. Pokochajcie ją, bo jest tego warta, a Dominik Rutkowski to bardzo dobry pisarz. Dziękuję za uwagę, obejrzyjcie naszą rozmowę, a potem od razu pobiegnijcie do księgarni. Póki jest jeszcze otwarta 😉