„W Szwecji pisarze kryminałów są celebrytami. Mogłem reklamować piwo albo samochody”. Jens Lapidus dla smakksiazki.pl

Prawnik, pisarz, celebryta. Doskonale ubrany, profesjonalny do granic możliwości. Bez fochów i dąsów, co rodzimym pisarzom zdarza się za często. W naszej rozmowie zastanawia się nad problemem uchodźców, nad fenomenem szwedzkich kryminałów, a także, nad niesprawiedliwością na świecie. W Polsce do tej pory ukazały się: „Szybki cash”, „Zimna stal”, „Życie deluxe”, „Vip room” oraz „Sztokholm delete”.

 

Praca prawnika jest dobrą inspiracją do pisania książek o przestępstwach, gangach, przemocy?

Zdecydowanie tak. Dzięki mojej pracy mam tak naprawdę research za darmo. Mógłbym nawet posunąć się do stwierdzenia, że nie byłbym pisarzem, gdyby nie moja praca.

Do pewnego momentu pisanie było pasją, bo przeważała praca prawnika. Teraz te proporcje się odwróciły i większość czasu zajmuje Panu pisanie?

Gdyby mnie Pan zapytał trzy lata temu, to powiedziałbym, że jestem prawnikiem, a w wolnym czasie piszę książki. Wyglądało to tak, że kładłem dzieci spać i wtedy pisałem przez kilka godzin. Moje pierwsze trzy książki napisałem nocą. Kiedy urodziło się moje trzecie dziecko, to rzeczywiście, proporcje się odwróciły. Zacząłem zmniejszać liczbę godzin, które przepracowywałem jako prawnik, natomiast piszę znacznie więcej. „Vip room” oraz „Sztokholm delete” pisałem już za dnia. Doszedłem po prostu do wniosku, że nie jestem w stanie być Supermanem.

Co składa się na dobrą historię?

To jest niesamowicie trudne pytanie. Nie mam sprawdzonego przepisu, bo gdybym go miał, to pisałbym pewnie jedną książkę miesięcznie. Myślę, że chodzi o uniwersalne wartości, które pojawiają się już od dramatów greckich, poprzez Szekspira, Dostojewskiego, Tołstoja, aż po współczesną literaturę. Chodzi o to, żeby przedstawić wartości postaci oraz konflikt, jaki przezywa nasz główny bohater. Trzeba go sobie jednak najpierw dobrze wyobrazić.

Nawiązując do fabuły „Vip roomu” oraz „Sztokholm delete” proszę powiedzieć, jaki wpływ na to kim jesteśmy, ma to, skąd pochodzimy?

Wpływ na nas ma przede wszystkim środowisko, w którym się wychowujemy, rodzice oraz uwarunkowania ekonomiczne. Teraz w Europie gorącym tematem są uchodźcy i niektórzy z nas zastanawiają się, czy ci, którzy do nas przybywają, pochodzą z kultury, która jest przystosowana do naszej. Sądzę jednak, że najważniejsze są przekazywane nam wartości. Tutaj nie chodzi o DNA, o rasę, tylko o czynniki, które miały na nas wpływ w trakcie wychowania.

W świecie, który Pan tworzy w swoich książkach, część bohaterów jest w ogóle zapomniana, a część ma nieograniczone wręcz możliwości. Zabrzmi to może górnolotnie, ale czy jest na świecie coś takiego jak sprawiedliwość? Pytam Pana jako prawnika i pisarza.

Ciężko powiedzieć. Z prawniczego punktu widzenia sprawiedliwość wygląda tak, że próbuje się zastosować karę do powagi przestępstwa, ale zdarzają się też sytuacje, w których przestępstwa nie da się udowodnić. Wiemy, że ktoś popełnił zbrodnię, ale nie jesteśmy w stanie tego dowieść. Wtedy jest to bardzo niesprawiedliwe. Jeśli chodzi zaś o społeczeństwo, to nie, nie mamy sprawiedliwości., bo ciągle zmagamy się między sprawiedliwością, a wolnością. Z jednej strony, chcielibyśmy, żeby każdemu przysługiwała taka sama ilość pieniędzy, ale z drugiej strony, to też nie będzie sprawiedliwe. Ostatnio obserwujemy powiększanie się grona osób, które są bardzo bogate. W Szwecji jest dużo ludzi zamożnych, ale ci, o których mówię, są ultrabogaci. Nie płacą podatków, albo znajdują sposoby, żeby płacić ich jak najmniej. To jest według mnie bardzo niesprawiedliwe.

 

Wierzy Pan w istnienie fenomenu szwedzkiej powieści kryminalnej? Kto jest teraz najlepszym szwedzkim autorem, Pan, Mons Kallentoft, może Stefan Ahnhem?

Rzeczywiście, jest fala szwedzkich kryminałów. Możemy zaobserwować spory ruch w tym obszarze w ostatnich ośmiu, dziewięciu latach. Zaczęło się od Stiega Larssona, który otworzył drzwi, a później przyszli jego naśladowcy. Uważam, że ja częściowo należę do tego środowiska, a częściowo nie. Owszem, jestem jestem Szwedem i tworzę szwedzkie kryminały, ale nie do końca w stylu szwedzkich kryminałów. Zawsze styl tych powieści jest taki sam. Od morderstwa, przez dochodzenie, aż do rozwiązania sprawy, z jakąś tam jeszcze historyczną fabułą w tle. Ja natomiast chcę pisać i piszę inaczej. Trzeba zadać sobie też inne pytanie. Jak to możliwe, że z krajów skandynawskich, które są bardzo bezpieczne, na przykład w Szwecji od czterdziestu lat nie zwiększyła się liczba popełnianych morderstw, wychodzi tyle literatury o zabijaniu. Pyta mnie Pan kto jest najlepszy? Oczywiście, że ja (śmiech).

Na koniec chciałbym odejść od tematyki książek, a przenieść się w świat reklamy. W środowisku krąży informacja, że dostał Pan propozycję reklamową od jednego z producentów samochodów, ale ją Pan odrzucił. Czy to jest prawda? Pojawiały się inne propozycje?

Czy to prawda? Nie, nie sądzę…no dobrze, tak. W Szwecji część pisarzy kryminałów traktowana jest jak celebryci, więc moja twarz jest dość znana. Miałem więc propozycje od producenta samochodów, ale też od producenta piwa czy od firmy, która zajmuje się pokerem, ale odmówiłem wszystkim. Chociaż nie, nie wszystkim. Byłem twarzą Microsoftu w Szwecji, który akurat wprowadzał na rynek nowy pakiet biurowy. Ja na co dzień pracuję na tych produktach, piszę na nich swoje książki, więc było to dla mnie naturalne, że mogą powiedzieć: „zobaczcie, to jest coś, czego ja rzeczywiście używam”.

Zdjęcia: Anna-Lena Ahlström