Wsadził fakira do samolotu i wysłał do Francji po nowe łóżko z Ikei. Co więcej, wyposażył go tylko w sto euro. Fałszywe sto euro. Gdy zaczął już być uważany za autora piszącego podobnie do Mendozy, w Polsce ukazała się jego bardzo smutna książka. Kim jest Romain Puértolas? Dlaczego ogrywa się na rzymskim taksówkarzu? Dlaczego w jego kolejnej książce Napoleon będzie walczył z islamistami? Zapraszam do przeczytania najprawdopodobniej najdłuższego wywiadu w polskich mediach z byłym francuskim policjantem.
Kiedy czytałem „Niezwykłą podróż fakira, który utknął w szafie Ikea”, to miałem wrażenie, że czytam którąś z książek Eduardo Mendozy. Czy jakoś się Pan wzorował, jest Pan fanem, czy po prostu tak wyszło?
Jestem wielkim fanem Mendozy. Jeżeli pan mówi, że to co napisałem, jest podobne do tego, to raczej jest to komplement. Ja bardzo lubię literaturę pikarejską (powieść łotrzykowska), szczególnie hiszpańską. Bardzo lubię Don Kichota jako książkę, Lazarillo de Tormes’a hiszpańskiego klasyka tego gatunku. Bardzo lubię ten styl szaleństwa, przygód. Ja w takim stylu żyję i w takim stylu też chcę pisać.
W Pana biografii możemy doszukać się momentu, w którym próbował Pan w kilku wydawnictwach wydać swoją pierwszą książkę. Do pewnego momentu się to nie udawało. Jest Pan trochę takim pierwowzorem tego fakira, który w luku bagażowym pisał swoje dzieło na skrawkach koszuli.
Flaubert mówił: Madame Bovary to ja. Ja też mogę powiedzieć, że fakir to ja. I kiedy fakir jest w tym samolocie i zaczyna pisać na tych skrawkach koszuli … no można powiedzieć, że ja niekoniecznie pisałem na koszuli. Ale piszę na wszystkim, na przykład na papierkach po gumie do żucia, także mamy coś wspólnego. W książce o fakirze jest dużo ukrytych wiadomości, dużo przekazów, można powiedzieć, że to jest taka współczesna bajka, pełna symboli. Już nawet sam fakt, że Ikea pojawia się jako symbol – lubię takie pisanie.
Jednak pod przykrywką takiej śmiesznej książki, gdzie czytelnik może się uśmiechnąć, przemyca Pan też poważny problem, czyli problem emigrantów. Czy trudno było wpleść tak poważny problem w książkę pisaną w takiej konwencji?
Dla mnie trudniejsze byłoby mówić o rzeczach poważnych w sposób poważny. Wolę przemycać te poważne rzeczy dodając do tego trochę fantazji. Wydaje mi się, że w ten sposób lepiej są one odczytywane i czytelnik łatwiej je przyswaja. Cały czas czuję taką presję, że w tym dorosłym ciele, które mam, kryje się dziecko z tą swoją niewinnością, z tą swoją fantazja i tak naprawdę wydaje mi się, że kiedy patrzę na ten świat, to patrzę na niego oczami dziecka, zamkniętymi w dorosłym ciele i opowiadam to trochę tak, jakby opowiadało to dziecko. Moje pisanie jest bardzo emocjonalne, to jest wyrzucanie z siebie tego jak widzę świat. Co sprawia, że jednocześnie mogę być czytany przez dzieci, które odkryją ten język i im się to spodoba; z drugiej strony, mogę być czytany przez dorosłych, którzy zobaczą jakąś tam bajkę, opowieść filozoficzną, w której będę mówić o pewnych prawdach ogólnych. Dlatego mogę być czytany przez te dwie grupy odbiorców jednocześnie.
Czy może Pan powiedzieć do ilu wydawców wysłał Pan swoją pierwszą książkę i czy to nie było w jakiś sposób zniechęcające, że na początku się nie udawało.
Fakir jest moją ósma książką. Pierwszą książkę napisałem kiedy mieszkałem w Hiszpanii, w Madrycie i wysłałem ją do dwóch największych domów wydawniczych – odmówili mi. Drugą książkę, którą napisałem praktycznie zaraz potem, wysłałem do trzech hiszpańskich domów wydawniczych bo cały czas mieszkałem w Madrycie. Potem przeprowadziłem się do Paryża i zacząłem automatycznie pisać w języku francuskim. Zaraz jak napisałem książkę, to wysyłałem do wydawcy, ale za każdym razem przychodziły listy odmowne. Nie było w tym dla mnie wielkiej frustracji bo wydanie książki nie było celem samym w sobie. Miałem już wtedy pracę, pracowałem jako inspektor w policji a pisanie było realizacją mojej pasji. Pisałem sobie na boku, wysyłałem. Gdyby w dzieciństwie ktoś mi powiedział, że będę pisarzem nie uwierzyłbym. Pisanie dla mnie było czymś naturalnym, czymś co było ze mną, czymś intymnym. Tak jak dla czytelnika jest lektura. Jest z nami po prostu. I nigdy nie wyobrażałem sobie, że w pewnym momencie stanę się pisarzem i będę żył tylko z tego. To była dla mnie wielka niespodzianka.
Jeżeli chodzi o przygody fakira, to którą z jego przygód było najtrudniej wymyślić? Czy to jak siedzi w luku bagażowym w samotności i pisze książkę i rozmawia z psem? A może jak chowa się w Ikei w szafie? Czy coś zupełnie innego?
Cieszę się, że zadał mi pan to pytanie, bo nigdy mi go nie zadano i ono jest bardzo interesujące. Nie potrafię na nie odpowiedzieć. Nie wiem która była najtrudniejsza. Za to mogę powiedzieć która była najłatwiejsza do napisania. Trudno mi powiedzieć która była najtrudniejsza dlatego, że mi się tak łatwo pisze. Mam taką łatwość w pisaniu, że praktycznie wszystko mi się układa i nic nie jest trudne. Aczkolwiek moja ulubiona scena to była ta, która dzieje się w balonie. Napisałem ją na moim telefonie w momencie, kiedy w paryskim metrze jechałem akurat do pracy. To było dla mnie bardzo fascynujące i pokazuje też w pewnym sensie jaką siłę ma literatura, jaką energię może mieć. Bo siedziałem w tym metrze, w pociągu, który mnie wiezie do pracy, otoczony ludźmi, z moim telefonem i moją wyobraźnią. Moja fantazja wynosiła mnie z tego metra nad Morze Śródziemne do tego balonu. To pokazuje jak daleko literatura może nas przenieść i wynieść. Do tego okazało się, że zaraz umrę bo skończył się gaz w tym balonie, który właśnie opisywałem. Wiedziałem, że fakir zaraz spadnie do morza i się rozbije. Ja też tak czułem, będąc w tym metrze, że zaraz spadnę i się rozbiję. I nagle drzwi się otwierają i wychodzę z tego metra żeby pójść do pracy.
Ciekawy jest wątek, od którego zaczyna się książka – czyli taksówkarz, który wiezie fakira do Ikei najdłuższą możliwą drogą, żeby jak najwięcej zarobić, a finalnie fakir wręcza mu banknot zadrukowany tylko z jednej strony. To jest taki wątek wyciągnięty z pracy policjanta, że są nieuczciwi taksówkarze i nieuczciwi turyści?
Ta historia raczej nie była o tym, że klient może oszukać, czy ten, który świadczy usługę może oszukać. Nie chodzi o to. To było zainspirowane tym, co naprawdę przeżyłem i było to na lotnisku w Rzymie. Wziąłem taksówkę, ale powiedziano mi, że musisz dogadać się z kierowcą od razu. Z góry ustalić, jaka będzie cena za przejazd. No, ale pomyślałem, że jesteśmy we Włoszech, jesteśmy w Rzymie – trochę zaufania. Wsiadłem więc, kierowca odpalił ten taksometr i pojechaliśmy do hotelu. Było zabawnie, bo mówiłem do niego po hiszpańsku a on mówił do mnie po włosku, w trakcie tego przejazdu jakoś się tam rozumieliśmy. I tak gadaliśmy, gadaliśmy. Przyjechaliśmy do hotelu, zacząłem wyładowywać bagaże, ale ciągle z nim rozmawiając i zapłaciłem mu za kurs. Potem wyładowałem resztę bagaży i w pewnym momencie on do mnie mówi: dobra, tak gadamy, ale teraz proszę mi zapłacić za kurs. Byłem w takim dziwnym stanie, że naprawdę nie wiedziałem czy ja mu już zapłaciłem, czy nie zapłaciłem. Więc zapłaciłem mu drugi raz, teoretycznie. Aczkolwiek nigdy nie będę wiedział czy zapłaciłem mu raz czy dwa razy, bo nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć. I to mnie zainspirowało do napisania tej sceny z fakirem. Ta pierwsza scena była dla mnie taką sceną zemsty. Zemściłem się na taksówkarzu za tamten kurs we Włoszech i oszukałem go na te sto euro. Wydaje mi się, że pomściłem też całą ludzkość, którą oszukano w taksówkach w obcych krajach.
Zaraz po przeczytaniu przygód fakira zacząłem czytać „O dziewczynce, które połknęła chmurę tak wielką jak wieże Eiffla. Spodziewałem się, że też będę się non stop śmiał, i że nie mogę czytać w miejscach publicznych, bo ludzie będą się na mnie patrzeć jak na idiotę. Jednak ta książka jest bardzo smutna. Były momenty, że zamiast się śmiać to płakałem.
To prawda. Ta książka jest bardziej poetycka, jest opowieścią o miłości. Na końcu tej książki następuje taki dosyć trudny zwrot akcji. No, jest to zupełnie inny sposób pisania. Bardziej smutny, ale też bardziej poetycki.
Czy to było celowe? Żeby najpierw czytelnika tak rozbawić a potem tak brutalnie sprowadzić go do parteru? Pokazać mu, że życie nie jest takie śmieszne i zabawne, ale też pojawiają się poważne problemy?
To było naprawdę ogromna niespodzianką. Już sam fakt, że ktoś wydał Fakira było dla mnie wielkim zaskoczeniem i niespodzianką. Ja z reguły te książki piszę dosyć szybko, więc nigdy nie przewiduję co będzie następne. Piszę, piszę, piszę i nie znam moich książek. W momencie kiedy dowiedziałem się, że wydadzą Fakira, tamta książka też już była prawie ukończona, więc nie decydowałem jakoś specjalnie o tym. Na przykład moja trzecia książka, która opowiada o powrocie Napoleona, który będzie walczył z państwem islamskim (ukaże się w Polsce w lutym) też mówi o bardzo aktualnych rzeczach, ale w niej wracamy do stylu Fakira i tego, jak opowiadałem w Fakirze. Przy pierwszej książce pan się śmiał, przy drugiej pan płakał, przy trzeciej będzie się pan śmiał, czyli jak tak prysznic w Szkocji – zimny, ciepły, zimny, ciepły.
Chyba jest coś takiego, że pisarze chętnie wracają do przeszłości, ponieważ Raymond Khoury, który też wydaje w Wydawnictwie Sonia Draga, w swojej kolejnej książce naszego króla Jana III Sobieskiego wysadzi przy pomocy islamskiego terrorysty.
Bardzo jest zabawne to, co pan mówi, bo wczoraj właśnie wracaliśmy z Raymondem razem do hotelu. Napoleon, ten mój Napoleon, wyszedł już we Francji w ubiegłym roku i opowiadałem mu trochę o tej historii. No, u mnie Napoleon wygrywa z państwem islamskim, a on mówi, że u niego na początku książki islamiści zabijają króla. Jest ten powrót do historii, ale tutaj się trochę różnimy. To jest niesamowite w literaturze, że jeden temat, jeden wątek może być przez innych pisarzy opowiedziany w tak różny sposób. Każdy może sobie stawiać hipotezy na punkcie tego samego tematu. Rozważać – a co by było gdyby to, a co by było gdyby tamto. Literatura daje właśnie możliwość opowiadania o jednej i tej samej rzeczy na tysiąc różnych sposobów.
Jaki będzie tytuł tej trzeciej książki, która ukaże się w Polsce? Po prostu Napoleon? Czy tytuł też będzie taki długi jak w pozostałych książkach?
Niech od-żyje Cesarz!
Dosyć krótki tytuł jak na Pana.
To potwierdza rzecz, o której mówiłem przed chwilą, że u mnie nic nie jest z góry przewidziane. Nie mogę przewidzieć czy następna książka będzie bardziej śmieszna, czy mniej śmieszna. Czy tytuł będzie dłuższy czy krótszy. Po prostu tak jest. Tak wychodzi i tak jest. I tytuł jest wprost proporcjonalny do wzrostu Napoleona.