Chwilę po wywiadzie podszedł do mnie nastolatek i zapytał: przepraszam, czy to jest John Malkovich? Przedstawiam więc Malkovicha światowej literatury. Rozmawiamy o „Beatlesach”, muzyce, piłce nożnej i literackim Noblu.
Beatlesi zafascynowali Pana równie mocno jak bohaterów Pana książki?
Oczywiście, nie napisałbym tej książki, gdyby sam nie był pełnym zachwytu, lojalnym fanem. Cała ich muzyka i mój zachwyt nad tym co reprezentowali to podstawa.
Bohaterowie Pana powieści w dzisiejszych czasach Internetu, telefonów komórkowych, mogliby mieć równie ciekawe dzieciństwo?
Ich dzieciństwo było zupełnie inne. Między innymi dlatego, że dostępność do przeżyć, do muzyki, była zupełnie inna. Właśnie z tego powodu rodziły się tam mocne związku z muzyką, która wtedy była dostępna. Wydaje mi się, że to były lepsze czasy, ponieważ człowiek miał więcej czasu dla siebie. Więcej czasu żeby marzyć i myśleć.
Skoro już przy muzyce jesteśmy, czego słucha Lars Saabye Christensen? Czy uwielbienie do Beatlesów przetrwało próbę czasu?
Muzyka ciągle jest dla mnie bardzo ważna. Jako pisarz wciąż współpracuję z muzykami. Uważam zresztą, że samo pisanie jest bardzo bliskie tworzeniu muzyki. Wciąż słucham Beatlesów, bo ich muzyka jest bardzo związana z moim życiem, ale słucham też jazzu, muzyki klasycznej, starego bluesa.
Zgadza się Pan z częścią krytyków literackich, którzy uznają „Beatlesów” za Pana najlepszą powieść?
Trudno na to odpowiedzieć pisarzowi, który skończył już 60 lat i mówić o książce, którą zaczął pisać, kiedy miał lat 25. W tej chwili patrzę na wszystko z zupełnie innej perspektywy. Faktem jest, że ta książka położyła fundamenty pod moje dalsze pisarstwo, określiła krajobraz literacki, w którym działam, bohaterów i język. Jest więc może tak jak z Beatlesami, Paul McCartney i John Lennon napisali swoje najlepsze teksty kiedy mieli 23 lata, więc być może ja napisałem swoją najlepszą książkę kiedy miałem lat 25.
Jak Pan reaguje na informacje, że znajduje się Pan w grupie pisarzy, których wymienia się w kontekście literackiego Nobla? Gdy rozmawiałem dwa lata temu z Amosem Ozem, powiedział wtedy, że nie umrze nieszczęśliwy, gdy tej nagrody nie dostanie. Jak jest z Panem?
Ja się mogę tylko pod tym podpisać, z ręką na sercu mówię, że naprawdę o tym nie myślę. Ja jako pisarz myślę tylko o literaturze i pisaniu, nie myślę o nagrodach. Chociaż z drugiej strony, pisarze spędzają tyle czasu w samotności podczas pracy, to muszą mieć pewną dawkę próżności w sobie. Kiedy więc słyszę takie głosy, to jest mi bardzo przyjemnie.
Na sam koniec chciałbym poruszyć temat nie związany z literaturą. Za moment rozpocznie się EURO 2016, komu będzie Pan kibicował?
Będę śledził ten turniej, ale Norwegia niestety się nie zakwalifikowała. Muszę kibicować któremuś z zespołów skandynawskich, będę więc trzymał kciuki za Islandię.
Może też za Polskę?
Oczywiście, ale najpierw muszę zainteresować się sąsiadami. Islandia i Norwegia mają bliskie związki, również literackie, ale za Polaków również będę trzymał kciuki.