Nie będę ukrywał, że Jeffrey Archer to jeden z moich ulubionych pisarzy. Byłem bardzo podekscytowany przed wywiadem, który miałem z nim przeprowadzić. Miałem, bo nie doszedł do skutku. Dlaczego? Kiedyś Wam opowiem. Nie zmienia to faktu, że nadal czekam na jego książki, a ta najnowsza, czyli „Nic bez ryzyka” ukaże się na polskim rynku już 13 października. Szykuje się ponad 300 stron wciągającej lektury. O czym będzie? Łapcie opis od wydawcy – Domu Wydawniczego Rebis. Kliknijcie w okładkę, a przeniesiecie się do sklepu.
To nie jest powieść detektywistyczna, to jest opowieść o detektywie…
William Warwick zawsze chciał być policjantem. Po ukończeniu uniwersytetu wbrew oczekiwaniom ojca, cenionego adwokata, wybiera zawód, który w pełni go ukształtuje. Zaczyna od służby w rewirze pod czujnym okiem konstabla Freda Yatesa, a potem trafia do Scotland Yardu, gdzie bierze udział w swoim pierwszym poważnym śledztwie w sprawie kradzieży bezcennego płótna Rembrandta z Fitzmolean i przy tej okazji zakochuje się w Beth, asystentce w dziale badań muzeum, która skrywa mroczną tajemnicę. Czy William poradzi sobie z nowymi wyzwaniami? Odpowiedź znajduje się na kartach tej błyskotliwej, wartko się toczącej i podszytej doskonałym dowcipem powieści.
Jak pamiętają wszyscy wielbiciele „Kronik Cliftonów”, postać Williama Warwicka stworzył Harry Clifton – teraz Jeffrey Archer pozwala mu żyć własnym życiem, otwierając tym samym nowy cykl, w którym nie zabraknie fascynujących śledztw, niespodziewanych zwrotów akcji, spektakularnych zwycięstw i prawdziwych dramatów.