„Są tylko trzy tematy: Miłość, Czas i Śmierć”. Maja Wolny o „Księgobójcy”.

www.unsplash.com/Eli Francis

Thriller literacki o Wiktorze Krzesimie, amsterdamskim księgarzu polskiego pochodzenia, zawodowym podglądaczu, zakochanym w skrywającej liczne tajemnice kobiecie, który zza szyby księgarni prowadzi prywatne śledztwo w sprawie śmierci znanego restauratora mebli. Szyba księgarni, tak jak lustro weneckie, zaciera ślad między tym, kto jest podejrzanym, a kto ofiarą. Jednak jeśli czytelnik będzie wystarczająco uważny, odkryje zaszyfrowany w powieści klucz, który ujawnia imię sprawcy. Wątek kryminalny jest pretekstem do opowieści o starości i sensie osobistych wyborów z perspektywy schyłku życia: grupa podglądanych przez Wiktora przyjaciół, niebanalnych sześćdziesięciolatków, osiedla się wspólnie w wyremontowanej kamienicy naprzeciwko księgarni i zamienia ją w dom „wesołej starości”. Czy w czterech ścianach wąskiego amsterdamskiego domu można ukryć prawdę o zbrodni? A może sprawca znajduje się po drugiej stronie lustra? Przeczytajcie rozmowę z autorką. 

Jest Pani w stanie wyobrazić sobie taką miłość do książek jak u Wiktora Krzesima, właściciela antykwariatu w Amsterdamie? 

Emocje Wiktora są mi bardzo bliskie. Jeśli mogę sparafrazować Flauberta o Emmie Bovary, to Wiktor c’est moi. Po raz pierwszy napisałam powieść z perspektywy mężczyzny i obdarowałam mojego bohatera własnymi obsesjami.Taka anachroniczna miłość do książek jest rzadką przypadłością, ale wciąż się zdarza.

Drugą jego wielką miłością, a może nawet manią jest Marianna. To jeszcze uczucie czy już obsesja?

Uczucie do Marianny urosło w samotności, w oddaleniu. To jest miłość emigrancka, spotęgowana przez kontekst, w którym bohaterowie się znaleźli. On kocha obsesyjnie, jest gotowy na to, że roztrzaska się z miłości – po prostu nie ma żadnych amortyzatorów. Hmh, właśnie zauważam, że w słowie „amortyzator” ukrył się „amor”…

Epizod pracy w księgarni bardziej pomógł przy pisaniu tej książki czy bardziej zaszkodził?

Byłam złym i nieporadnym księgarzem. Uszczęśliwiała mnie praca w otoczeniu książek, ale ze sprzedażą szło mi gorzej. Powieściowy Wiktor też nie wpisuje się w prawa rynku, nie robi inwentaryzacji, księgowy na niego krzyczy. Dzięki temu doświadczeniu zawodowemu wiele zrozumiałam. Na przykład to, że nie powinno się w godzinach pracy przesiadywać na zapleczu i pisać powieści. A ja właśnie tak robiłam, co nie wychodziło sprzedaży na dobre:)

W jednym z wywiadów powiedziała Pani, że Amsterdam to stolica wolności. Fabuła „Księgobójcy” dowodzi, że ta wolność może jednak być zgubna. 

Kiedy w 2001 przyjechałam do Amsterdamu na stypendium, odurzyła mnie swoboda, głośny śmiech na ulicach, niski poziom lęku. Nie wiem, czy Pan to pamięta, ale w tamtych czasach w Polsce nie pijało się nieprzegotowanej wody z kranu. To był jakiś podświadomy strach, nieufność. Mało kto wtedy w dużych polskich miastach jeździł na rowerach. Mężczyźni nosili szare garnitury i krótko podcięte włosy. Tatuaże były zarezerwowane dla recydywistów. Niby tak niedawno, a jednak ogromna to była różnica. Kiedy sobie tak chodziłam jako studentka nad amsterdamskimi kanałami, myślałam, że jestem wielką szczęściarą, że mogę się cieszyć właśnie taką wolnością: kolorową, różnorodną, ufną. Potem zgłębiłam historię Amsterdamu i dostrzegłam, że ta kolorowa powierzchowność skądś się bierze: mieszkańcy tego miasta mają egalitaryzm i poszanowanie wolności w genach. Amsterdam jest swego rodzaju cudem i triumfem wspólnego ludzkiego wysiłku: miasto wyrosło na błotach. Te cudne siedemnastowieczne kamieniczki stoją na dębowych palach wbitych w muł, inaczej by się zapadły. Burmistrz Amsterdamu i wiele znanych osobistości jeżdżą sobie beztrosko na rowerach z siatkami i koszykami na zakupy. Żadnych limuzyn. Wolność i równość. Tą wolnością można się upić, zachłysnąć. Wolność może człowieka zniszczyć, tak jak miłość.

Maja Wolny, fot: Koen Bross

Skoro już przy stolicy Holandii jesteśmy, to jest to miasto Pani bliskie, to po pierwsze. A po drugie, z tego co wiem, antykwariat, w którym toczy się znaczna się akcji, w ogóle nie istnieje, prawda?

Księgarnia-antykwariat Scripta nie istnieje, ale jest za to Pegasus, mekka slawistów. Malutka księgarenka z literaturą Europy Środkowej i Wschodniej (głównie rosyjskiej) na Singlu. Okna powieściowego Wiktora wychodzą dokładnie na to miejsce:)

Skąd pomysł na dość nietypową metodę morderstw?

Jako dziecko bardzo dużo chorowałam. Można powiedzieć, że mam duże doświadczenie medyczne:). Medycyna, chirurgia, anatomia – te motywy będą powracały w moich kolejnych książkach. Szczegóły zaczerpnęłam z opowieści znajomej lekarki, która na pewnej uroczej kolacji we Francji rozważała możliwości morderstwa doskonałego.

Ile jest w Pani Kary, bohaterki powieści „Kara”?

Jestem do niej bardzo przywiązana, ale na szczęście i na nieszczęście życie inaczej nam się ułożyło. 

Praktycznie we wszystkich Pani książkach mocno zaznaczony jest wątek śmierci. Dlaczego tak duży nacisk Pani kładzie właśnie na ten aspekt?

Sparafrazuję Willa Smitha w „Ukrytym pięknie” – są tylko trzy tematy: Miłość, Czas i Śmierć. Wiktor mówi w pewnym momencie, że się śmiercią w ogóle nie zajmuje: „ Inni łażą za nią (za śmiercią), kupują kwiatki, przekupują lampionami, świecidełkami, pucują groby, a ja przeciwnie: w ogóle nie chodzę na cmentarze. Nie wierzę w życie pozagrobowe, więc mam spokój ze śmiercią. Nie muszę się dogadywać ani licytować, czy niebo, czy czyściec.”. I oczywiście kokietuje, bo zajmuje się nią cały czas. Tak  jak my wszyscy.

Wracając jeszcze do „Księgobójcy”, praktycznie od połowy książki wiedziałem kto zabił, a na końcu się okazało, że jednak zabił kto inny. Wyprowadziła Pani czytelników w pole. 

Bardzo się cieszę. Taką miałam nadzieję.