„Szok! Zdradzamy prawdziwe oblicze pisarzy i pisarek”. Styczniowy felieton Sylwii Chutnik

Sylwia Chutnik, fot: Wydawnictwo Od Deski Do Deski

Jak wygląda praca pisarska wiedzą wszyscy, którzy czytali choćby „Lśnienie” Stephena Kinga. Chodzi o to, że masz coś napisać, nie masz weny, więc próbujesz zamordować swoją rodzinę. Albo jak w serialu „Californication”: zamiast pisać bzykasz laski. Albo jak w filmie „Autor widmo” Romana Polańskiego, gdzie ghostwriter ryzykuje swoje życie, aby opisać czyjeś życie. Dorzucę jeszcze „Godziny” Michaela Cunninghama, gdzie pisarka jest dobrą pisarką, bo się zabija. Podsumowując: pisanie to ciągłe zagrożenie dla otoczenia i dla samego twórcy. Ciężka i niewdzięczna robota obrosła w wiele stereotypów lub ogólnych przekonań. Pozwolę sobie je niniejszym omówić. Uprzedzając genderową policję: spis dotyczy zarazem pisarzy, jak i pisarek, ograniczyłam po prostu ilość liter, żeby Was nie umęczyć. Nie ma za co.

  1. Pisarz to nie zawód. Chociaż czasem zawód przynosi. Zacznijmy od tego, że prawdziwym zawodem to jest bednarz, kowal lub account manager, a nie jakiś marzyciel z głową w chmurach. Wydaje się, że nikt przy zdrowych zmysłach nie będzie płacił komuś, kto wymyśla różne historyjki, bo to jest po prostu niepoważne. Wyobraźnia jest bezcenna, owszem, ale nie można od niej odliczyć podatku, więc niewiele znaczy we współczesnym świecie. Podobnie jak pisarz. Oczywiście, zapewne jakieś lobby masonerii pisarskiej wywalczyło dodanie do PKD (pozycja 90. 03.Z) „artystycznej i literackiej działalności twórczej”, ale nikt sobie tym głowy nie zaprząta i fakt ten niewiele zmienia w postrzeganiu tej grupy próżniaków i gamoni.

  1. Pisarz pisze, bo lubi. Niewątpliwie zdarzają się takie osoby, ale raczej w legendach. Nie można przecież lubić czegoś, co sprawia nam ból: od egzystencjalnego do tego wokół kręgosłupa. Przyznać trzeba, że czasami przychodzi jednak moment satysfakcji i radości z pisania, wręcz podekscytowania. Ale należy się wtedy zastanowić, czy dalsze spożywanie wysokich dawek alkoholu nie jest zbyt ryzykowne.

      Czemu więc pisarz pisze? Nic innego mu nie zostało po tym, jak znowu nie oddzwonili z Subwaya.

www.unsplash.com/rawpixel.com

  1. Pisarz pisze, a ludzie to czytają. To nie jest jeszcze do końca potwierdzona informacja, ale zdarza się, że osoba kupująca książkę przejrzy ją czasem zanim podłoży pod chyboczący się stolik. Nie wyciągajmy jednak pochopnych wniosków, bo Biblioteka Narodowa na pewno czai się z kolejnym druzgoczącym raportem dotyczącym czytelnictwa. Poza tym nie trzeba czytać, aby rozmawiać z pisarzem – świadczą o tym wielokrotne przypadki na spotkaniach autorskich, gdzie najwięcej do powiedzenia ma osoba, która nie zna treści omawianych książek.

  2. Pisarz jest romantyczny. Bardzo. Wydaje mu się, że splendor i sława pojawiają się wraz z pierwszą zapisaną stroną, a faktury same płacą po wydaniu debiutu. Poza tym potrafi publicznie mówić o meandrach fabuły i nietuzinkowym charakterze bohatera. Pocieszny dziwak. Myśli, że ludzi to zajmuje, podczas gdy w rzeczywistości chcą wiedzieć, czy:

  3. Pisarz jest bardzo bogaty albo bardzo biedny. Chodzi o pieniądze, jest to sprawa powszechnie znana. Najchętniej zamiast small talków porównywalibyśmy swoje PIT-y na przyjęciach i zagłębiali w skomplikowane sposoby zdobywania zasiłków. Pisarska kieszeń rozpala wyobraźnię, bo do mediów przebijają się głównie doniesienia o fortunach J. K. Rowling czy E.L. James. Z drugiej strony Kaja Malanowska, a w ślad za nią inne osoby alarmują o skandalicznie niskich zarobkach związanych ze sprzedażą książek. Na to Szczepan Twardoch z piskiem opon swojego Mercedesa wyrzuca przez okno okruchy, na które rzucają się poeci. Jak to w końcu jest? Pisarze przymierają głodem czy opływają w luksusy? Cóż, zazwyczaj utrzymują się w średniej krajowej, czyli prawdopodobnie spotkamy ich raczej w Biedronce niż Vitkacu (tak, Michale Witkowski, oprócz ciebie).

  4. Pisarz jest ceniony. Może u cioci na imieninach, ale tylko, jeśli napiszą o nim w gazecie. Wtedy staje się atrakcją rodziny, która przestaje narzekać, że powinien wziąć się do roboty. Ale i tak matka będzie w nocy szlochać w poduszkę i zastanawiać się, gdzie popełniła błąd, że wychowała taką ciamajdę.

    www.unsplash.com/Ali Yahya

  5. Pisarz chla, śpi do południa a potem znowu chla. Bywa i tak, ale co ma robić, kiedy ta jego matka tak płacze, bidula? Pisarz zataczający się opisany został między innymi przez Jerzego Pilcha I Krzysztofa Vargę. Pojawia się również w co drugiej książce Sławomira Kopra jako przykład klawego życia bohemy artystycznej. Nie ukrywajmy: jest to jeden z nielicznych punktów, który budzi zazdrość u wielu ludzi, bo któż z nas nie chciałby mieć piąteczka przez całe życie? Zabawę psuje tylko natrętna myśl, że czasem trzeba coś napisać. Ale i ją można odegnać jak natrętna muchę i skupić się na tym, co mogłoby się napisać, gdyby nie to, że jest się ciągle nawalonym (pozdrowionka, Kraków!)

  6. Pisarz jest lebiegą i jełopą. Mało tego: najlepszy pisarz to martwy pisarz. Powie wam to każdy aktor, który musi grać w sztuce żyjącego autora. Pisarz jest pozytywnym bohaterem, jeśli wisi spokojnie w zakurzonej ramce na ścianie sali od polskiego. Lecz jeśli rozłazi się po kątach i smędzi coś o kryzysie twórczym, to lepiej nie podchodź. Tradycyjnie najgorzej mają poeci, bo ci muszą umierać na suchoty lub nosić niewygodne szale. Taki to nawet by żarówki nie wymienił i słoika nie odkręcił, bo by się zaraz popłakał. Wrażliwy nad wyraz. A propos kawałów, znacie to? Podobno Janusz Rudnicki przestał nazywać kobiety kurwami.

  7. Pisarz ma natchnienie. Idzie, idzie i nagle – bach – na głowę spada złota myśl. Szybko zapisuje ją gęsim piórem na czerpanym papierze lub na kawiarnianej serwetce. Nobel murowany. Rzadko się jednak wspomina, że pisanie to raczej nudna robota tkania z liter wyrazów, a z wyrazów zdań. I że gdyby tak człowiek czekał na mityczne natchnienie, to by co najwyżej się podpisał.

  8. Pisarz ze wszystkiego się ucieszy, chociaż bardzo przy tym marudzi. Ucieszy się, że po pół roku przyszedł przelew, co prawda mniejszy o połowę, ale nie bądźmy drobiazgowi. Że sprzedało się pięć tysięcy egzemplarzy książki, nad którą pracował raptem pięć lat. Że przyszły trzy osoby na spotkanie autorskie, na które jechał pekaesem i hulajnogą przez dwa dni. Będzie zadowolony, jeśli wydrukują mu recenzję na dwie gwiazdki w lokalnym dodatku Ziemi Pcimskiej. Wieczorem usiądzie do komputera i wyleje swoje żale na Facebooku, ale na drugi dzień i tak będzie skakał z radości, że ktoś polajkował to, co napisał.

  9. Pisarz nie funkcjonuje bez żony. Mama Muminka nosiła Tacie landrynki na spodeczku, kiedy on pracował nad swoimi memuarami. Żony wielkich pisarzy tworzyły czasem za mężów, żeby się bidule tak nie przemęczały. Większość z nich lata wokół spraw doczesnych, bo po co kłopotać jakimiś głupotkami w stylu pranie, prasowanie, gotowanie? Żona jest instytucją ogarniaczki. Bez niej autor nie funkcjonuje, bo musiałby zderzyć się z rzeczywistością, a przecież on jest od fikcji.

Przykłady można mnożyć. Morał jest zaskakujący: mimo wszystkich niedoli, wiatru w oczy i dołków do wpadania pisarski ród ma się całkiem nieźle. Podobno nawet zakłada stowarzyszenie, aby bronić swoich praw. Niektórzy pisarze i pisarki – podobno – nawet nie muszą brać psychotropów i rozpoznają swoje dzieci.

Bądźmy więc dla nich dobrzy w nowym roku, dokarmiajmy na zimę i uśmiechajmy się na dzień dobry. Kto wie, może opiszą nas jeszcze w swojej książce?