Cofamy do tyłu, akwen wodny, godzina czasu. Jakie błędy najczęściej popełniają Polacy?

fot: Adam Danis, Gabriel Bugajny. Studio69

Dziś obchodzimy Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Czy mówimy poprawnie? Czy wysyłamy mail czy maila? A informacji szukamy w Internecie czy internecie? Do porannej kawy łapcie rozmówkę z Martą Kielczyk, autorką książki „#Wpadki. @Grzechy językowe w mediach”. 

 

Nie jest nam obca praca w mediach. Patrząc na tytuły, nagłówki, wiadomości, można czasem odnieść wrażenie, że jeśli Polacy mają czerpać przykład od dziennikarzy, to nie jest to przykład najlepszy. Zgadza się pani?

Rzeczywiście różnie to bywa. Wszystko zmienił internet, na wielu portalach tytuły, nagłówki, wiadomości potrafią zaskakiwać nie tylko treścią. A dziennikarze wychowani na takich wzorcach, często je powielają. Z drugiej strony staranność pozwala budować markę, paradoksalnie dzięki temu łatwiej o prestiż.

My jeszcze potrafimy w ogóle porozumiewać się poprawną polszczyzną?

Dopóki dochodzimy do porozumienia pewnie tak, ale niekoniecznie jest to wyłącznie poprawne. Zresztą w życiu codziennym potoczna polszczyzna ma prawo wziąć górę. Mam jednak na myśli sformułowania, na które nie pozwalamy sobie w towarzystwie, a wśród bliskich owszem. Tyle że kieruję się zasadą poprawności (choćby odmiany) także w gronie osób, które wszystko wybaczą. Bo potem w stresie przed kamerą, mikrofonem wychodzą najgorsze przyzwyczajenia.

Poszłem, włanczam, cofam do tyłu, zjeżdżam na dół, dzień dzisiejszy, w każdym bądź razie, można wymieniać długo. Jakie błędy popełniamy najczęściej, a które są najbardziej rażące?

Zaryzykuję ich wymowę, w nadziei, że przez to nie zacznę mieć w końcu dylematów, jak się mówi: „półtora punkta”, „półtorej roku” – to nagminne i co tu dużo ukrywać kompromitujące, zwłaszcza jeśli mówi tak ktoś w drogim garniturze, tonem nieznoszącym sprzeciwu… Często pada: „wysyłam maila, SMS-a”, gdyby to było poprawne, wysyłalibyśmy „lista”…, w języku oficjalnym pozostaje jednak forma „wysyłam mail”, „wyślij mi mail, proszę”. Nie odmienne pozostają: „FIFA”, „UEFA”, choć wiele osób forsuje formy odmienne, nawet jeśli nie wiadomo jak to zapisać. Nie ma też „loga”, ale poprawnie: „logo”. Tak samo jak nie mówimy „drugi luty”, bo „drugi luty” był w drugim roku naszej ery, teraz mam dwa tysiące siedemnasty luty, a dzień to drugi lutego. Z drugiej strony zabawne są sytuacje, kiedy mikrofon „usztywnia” i sprawia, że niektórzy chcą być przesadnie poprawni. I zamiast poprawnego akcentowania np. słowa „naUka”, mówią „nAuka”. Zwykle słyszymy: „Pałac Kultury i NAuki”, zamiast: „…NaUki”. Być może także dlatego tyle osób forsuje „dwutysięczny siedemnasty”. To tak jakby wojna wybuchła w tysięcznym dziewięćsetnym trzydziestym dziewiątym…

Skoro wywiad będzie opublikowany w internecie, to właśnie, w Internecie czy w internecie?

Wykładnią są słowniki drukowane, te pozostają przy wielkiej literze, niektórzy językoznawcy dopuszczają „internet” w znaczeniu medialnym, podobnie jak „radio”, „telewizja” w znaczeniu ogólnym. Na wiele pozwalają słowniki internetowe, z których chętnie korzystam, bo to najszybsze, ale na które nie lubię się powoływać, bo bywają niewiarygodne, często piszą je hobbyści, a językoznawcy z tytułami profesorów pod nimi się nie podpisują, zgodnie z zasadą wyznawaną przez Barbarę Krafftównę, laureatkę konkursu Mistrz Mowy Polskiej: „Skrót www to wielce wątpliwa wiedza”.

Których słów najbardziej Pani brakuje w mowie potocznej? Ja bardzo lubię słowo telefonuję, ale teraz wszyscy dzwonią.

Trzeba przyznać, że „telefonowanie” jest dziś bardziej romantyczne i niestety zapomniane. W języku potocznym brakuje mi „kolejnego festiwalu”, zastępowanego nagminnie „edycją festiwalu”. Mamy edycje wszystkiego. Ostatnio usłyszałam o „edycji pielgrzymki”. Czekam na „edycję małżeństwa”. W potocznej polszczyźnie brakuje mi staranności wymowy: „som”, „robiom”. Zbyt często gubione są samogłoski, zbyt razi tempo, które to sprawia…

Mam wrażenie, że znawcy języka robią się coraz bardziej liberalni. Pozwalają na coraz więcej, coraz mniej rzeczy ich przeraża. Powinni być bardziej konserwatywni?

Językoznawcy są obserwatorami zmian, a trzeba przyznać, że tempo w jakim one zachodzą jest ostatnio przerażające. Trudno nie być liberalnym w dobie wygibasów językowych i zaniechania zasad ortografii na forach internetowych. Jeśli jakiś błąd jest zbyt dominujący, zostaje zaakceptowany. Dziś może dziwić, że kiedyś chodziło się wyłącznie „do kino”, życie wybrało inną formę.

SMS-y, twitty, snapy, maile, one bardzo zubażają nasz język? Wymuszają coraz prostszą i krótszą metodę komunikacji?

Wpisujemy się w konwencję i często stosujemy w nowych komunikatorach przyjęte przez nie zasady, nawet jeśli nie mają nic wspólnego z zasadami języka polskiego, a nawet jeśli całość wychodzi komicznie. Ale jednocześnie piękny tekst jakoś nie pasuje do tego typu form porozumiewania się. Każdy sam decyduje, na co sobie chce pozwolić.