„Dziś rzucają mi kwiaty, jutro mogą kamienie”. Nadia Sawczenko dla smakksiazki.pl

W więziennej celi wspominała film „Skazani na Shawshank” i zaprzyjaźniła się z pająkiem. Fragmenty swojej książki przekazywała swojemu adwokatowi wkładając je między zeznania. Nie chce zostać prezydentem Ukrainy, ale jeśli będzie musiała, to zdecyduje się na start. Poznajcie Nadię Sawczenko, która w więzieniu napisała swoją autobiografię. Książka„Nadia Sawczenko. Więzień Putina” właśnie ukazała się w Polsce. Smakksiazki.pl jest jednym z patronów medialnych.

Jak teraz smakuje wolność?

To może zrozumieć tylko człowiek, który przeżył niewolę. Większość ludzi nie musi walczyć o wolność, bo przecież ona jest z nimi od momentu urodzenia. Dopiero będąc w niewoli, człowiek docenia to, co stracił.

Światowe media okrzyknęły Cię bohaterką, Ty mówisz, że bohaterką nie jesteś, jaka jest więc prawda?

Uważam, że bohater nie musi mówić o sobie, że jest bohaterem, to muszą ocenić inni ludzie. Z drugiej strony, ja nie zrobiłam nic nadzwyczajnego. Nic, czego nie robiłam dotychczas. Ja cały czas zachowywałam się w ten sam sposób. Różnica jest taka, że teraz wszyscy to zauważyli i zwracają na to uwagę.

nadia-wiezien-putina-b-iext37642014W przedmowie do książki Twój prawnik napisał, że trudno było Cię przekonać do napisania tej książki. Co ostatecznie sprawiło, że się zdecydowałaś?

Przeczytałam w więzieniu taką książkę, której autor postanowił się zabić. Cały czas coś mu jednak stawało na przeszkodzie. Pomyślał w końcu, że jeśli nie może się zabić, to musi to potraktować jako drugą szansę i postanowi napisać książkę. Zrozumiałam wtedy, że człowiek może pisać tylko wtedy, kiedy jest już na skraju, ale nawet wtedy gdy przechodziłam najtrudniejsze momenty, kiedy prowadziłam głodówkę, wcale nie odczuwałam, że jestem już na skraju. Nie widziałam większego sensu w pisaniu. Bo o czym mam pisać, dla kogo, kto chciałby to przeczytać? Zdecydowała nuda, bo przecież w celi jest po prostu nudno, więc postanowiłam, że no dobrze, napiszę. Okazuje się więc, że 35 lat można zmieścić nieco ponad 300 stronach, a wszystko da się napisać w tydzień. Ja nie jestem pisarzem, pisałam po prostu tak, jak myślałam. Być może kolejną książkę napiszę już na emeryturze.

Myślisz, że gdybyś napisała tę książkę później, już będąc na wolności, to wyglądałaby zupełnie inaczej?

Jestem przekonana, że po wyjściu na wolność ta książka by nie powstała. Nie miałabym na to czasu, bo jestem teraz bardzo zapracowana. Czy coś bym zmieniła? Myślę, że bardziej szczegółowo opisałabym pracę sądów.

 

Siedziałaś w celi  odizolowana od wszystkiego. Jak to jest technicznie możliwe, że napisałaś książkę i przekazałaś ją w jakiś sposób swojemu adwokatowi?

W celi mogłam mieć tylko długopis i papier. Faktycznie, nie mogłam niczego przekazywać na zewnątrz. Niczego, oprócz swoich zeznań, które mogłam na spotkaniach dawać adwokatowi. I tak właśnie robiłam, że między zeznania wkładałam fragmenty książki.

Jesteś jedną z niewielu znanych mi kobiet, która nie boi się pająków. Nawiązuję do tego nie bez przyczyny, bo w jednym z listów zawartych w książce, piszesz, że zaprzyjaźniłaś się z małym pająkiem, którego znalazłaś w celi.

Faktycznie, coś w tym jest, bo nawet moja siostra boi się pająków, nie wiem dlaczego (śmiech). W celi otoczona byłam tylko betonem. Nie docierało do mnie naturalne światło, nie słyszałam śpiewu ptaków, nie miałam nawet kwiatka. Gdy sprzątałam swoją celę, natrafiłam na tego pająka i pomyślałam, że przecież on ma swoją wolę, może iść gdzie chce, robić co chce, może w każdej chwili przystanąć, obserwować.

Miałaś obawy, że przez ponad 20 lat nie będziesz takim pająkiem, czy wręcz przeciwnie, nadzieja Cię nigdy nie opuściła?

Ja się w ogóle nad tym nie zastanawiałam, cały czas miałam silną wolę. Pytanie było inne. Czy mnie stąd wyniosą martwą czy wyjdę stąd żywa. Po prostu czekałam aż któryś z tych momentów nastanie. Gdy już przyszedł, to nadal nie do końca wierzyłam, że mnie uwolnią. Nawet gdy byliśmy już na lotnisku. Bo nie wiedziałam, czy oni mnie wywiozą na Sybir i będzie jeszcze gorzej, czy polecę na Ukrainę. Byłam przygotowana na wszystko.

 

Masz na pewno świadomość, że Twoja historia to gotowy scenariusz filmowy. Jesteś w stanie sobie wyobrazić swoją historię na wielkim ekranie?

Pojawią się podobne głosy, ale podchodzę do tego bardzo spokojnie. Czemu ludzie uważają, że ja zrobiłam coś wyjątkowego? Każdy może zrobić coś, co będzie pamiętane na długo. To wszystko zależy od danej osoby. Albo chce coś takiego zrobić, albo nie chce. Jeśli taki film powstanie, to będzie to nie tylko moja historia, ale historia wszystkich ludzi, którzy mi pomagali. Będąc w celi przelatywały mi przez głowę migawki różnych filmów, np. „Skazani na Shawshank”, który jest bardzo smutny, ale jednocześnie dawał mi siłę.

Przepraszam za osobiste pytanie, oczywiście nie musisz odpowiadać. Pobyt w więzieniu ma jakiś wpływ na Twoje obecne funkcjonowanie? Masz jakieś lęki, koszmary?

W tym momencie nie mam koszmarów, bo żeby widzieć sny, trzeba być wypoczętym. Mój harmonogram jest tak napięty, że w nocy padam, śpię dwie godziny, włączam się jak komputer i funkcjonuję. Jeśli chodzi o czas, w którym przebywałam w celi, to wtedy były sny, ale nie aż tak często. Jeśli już mi się coś śniło, to była to walka podczas wojny, albo ucieczka.

Jak Twoja książka została przyjęta na Ukrainie?

Kiedy książka się ukazała, ja byłam jeszcze w więzieniu, więc moja siostra zajęła się wszystkim. Jeśli chodzi o komentarze, to ludzie pytali czy mogę to przełożyć na język bardziej literacki, żeby książka przypominała Tarasa Szewczenkę. Oczywiście, tłumaczyłam, że Szewczenko żył w zupełni innych czasach, gdzie był zupełni inny sposób mówienia.

Nie jestem dziennikarzem politycznym, więc tego typu pytań w naszej rozmowie do tej pory nie było, ale pozwolę sobie odejść od tematu Twojej książki. Część ekspertów mówi, że jeśli Nadia Sawczenko będzie chciała zostać prezydentem Ukrainy, to nim zostanie. Co Ty na to?

Jedyne czego chcę, to chcę latać. Chcę też, żeby Ukrainą rządzili profesjonaliści i dobrzy ludzie. Oczywiście, jeśli będzie potrzeba, jeśli będę musiała, to stanę do wyborów prezydenckich, ale nie chcę tego. Dzisiaj ludzie rzucają mi kwiaty, a jutro mogą rzucać kamienie. To wszystko zależy od tego, co ja faktycznie zrobię, jestem tego świadoma.

 

Rozmawiamy w Warszawie w trakcie szczytu NATO. Spotykasz się z politykami, o czym rozmawiacie?

Prawda jest taka, że większość polityków gratuluje mi, że jestem w końcu na wolności i robią sobie ze mną zdjęcia, opowiadają w jaki sposób mnie bronili. To zabiera najwięcej czasu. Pytają też jakie mam plany na przyszłość i co zamierzam robić. Mówię im, żeby wzięli pod uwagę, że jestem dopiero półtora miesiąca na wolności, ciągle się muszę uczyć i nie mam precyzyjnych planów.

W trakcie naszej rozmowy powiedziałaś, że kolejną książkę napiszesz być może na emeryturze. O czym?

Jeżeli zrobię coś, co będzie znaczące dla całego świata, to rzeczywiście napiszę książkę. Jeśli nie uda mi się nic, to nie widzę sensu pisania kolejnej, bo nie będzie o czym.

Czyli następna będzie miała tytuł „Jak zostałam prezydentem Ukrainy”?

(śmiech). Nie, jeśli już do tego dojdzie, to raczej zatytułuję ją tak: „Jak nie chciałam zostać prezydentem, ale zostałam, bo mogłam”.

Zdjęcia: Wydawnictwo Od Deski Do Deski

Dziękuję za tłumaczenie Lyudmyle Kozlovskiej z Fundacji Otwarty Dialog.