Pamiętasz, zanim nie dostałem się na prawo, to Pyjter zawsze wykablował, że spotykam się tam z jakąś dziouchōm. I jedyne o co pytałeś, to skōnd ôna je. I jo godoł: ze Glywic, a ty żeś pytoł: a ôjce ôd tyj dziouchy, to sōm stōnd, abo gorole?
Może właśnie tak zrobiłeś ze mnie Ślązaka, ucząc mnie tej ksenofobii. I zażartości. I surowości. I gniewu płonącego do środka. Marek mi pomógł, bo też jest Ślązak. Polokowi by nie pomógł. Ja też nie. Jebać Polokōw.
Może tylko w ten sposób da się być Ślązakiem, wypełniając się tą tchórzliwą nienawiścią do Polokōw. Poloki puloki, hehe…
Ech.
I po co mi to było, kurwa, całe życie udowadniania, że nie jestem małpą, że w ogóle jestem godzien miana człowieka, że nie jestem jakimś gnomem z kopalni, ładnie mówię po polsku… I potem, kurwa, to zdziwienie, jak im mówię, że nie jestem Polakiem.
A oni już byli niemal gotowi przyznać, że jestem prawie tak dobrym Polakiem jak oni.
A ja, że nie, nie, dzięki, w dupę se wsadźcie tę Polskę, sorry, ale, kurwa, mnie to wcale nie interesuje.
A oni: Cooooooo? Jak tooooooo? Taki zdolny chłopiec, tak ładnie po polsku mówi i nie chce być Polakiem? Kto to widział? Kurwa.
Hoho, ale żenada, Mamok znowu o Śląsku. Już to słyszę, kurwa. Nie ma innych tematów? Ale wy, kurwa, to możecie o tej waszej Polsce zasranej gadać cały czas.

Robert Talarczyk, fot: smakksiazki.pl
Taki ładny chłopiec, a tak brzydko mówi, powiedziała taka miła pani małemu Robercikowi, bo mały Robercik miał wyraźny akcent.
A potem, kurwa, duży Robert niby bryluje, hoho, to tu, to tam, na bankietach, wygadany jak szcziga, na zewnątrz to wszystko pięknie wygląda, a w środku siedzi mu taki mały aktor, zbyt świadomy swojego ciała, cały czas nie wiem, kurwa, co zrobić z rękami, jak stanąć, co się odezwę, to mi się wydaje, że głupio, bez sensu, za głośno, w złym momencie, kurwa. Ech.
Telefon odzywa się dźwiękiem przychodzącego e-maila. Robert podnosi, czyta, zadowolony. Pokazuje e-mail publiczności, potem czyta na głos.
Szanowny panie, zgodnie z naszą rozmową telefoniczną na temat projektu, który pozwalam sobie roboczo nazwać Wyznaniami skandalisty, proponowałabym następujące warunki. Licencja na siedem lat, zaliczka trzysta tysięcy złotych netto, na poczet honorariów w wysokości czternastu procent od ceny detalicznej… Z poważaniem, Marianna Kuczyńska, Wydawnictwo Opera spółka z o.o.
No i proszę, kurwa, nawet negocjować nie ma co, od razu widać, że wiedzą, z kim gadają, i nie próbują zaczynać od gównianych propozycji.
No i, kurwa, co? Jestem nie do zajebania, mówiłem! Nie do zajebania, kurwa!
Robert mówi niby do publiczności, ale nie zwraca się do nikogo konkretnie, tak jakby adresatem jego słów był ktoś wyimaginowany, kogo realnie tu nie ma.
W końcu, kurwa, dwadzieścia lat pracy. Się, kurwa, wyrobiło jakąś pozycję. Pazurami wydarło. Drogę, kurwa, z Katowic do Warszawy mógłbym z zamkniętymi oczami przejechać, łącznie, kurwa, z tankowaniem na pierwszej stacji po zjeździe na S8, kartą, faktura, proszę NIP podać, i jeszcze hot dog z kabanosem. Zawsze, kurwa, tam, potem na S8 można pocisnąć, rzadko tam psy jeżdżą, niby jest ograniczenie do 120, ale tempomat na 180 i ciśniesz. A jak, kurwa,
A1 otworzyli, to w dwie i pół godziny jestem.
Jebana Warszawa. A czemu się pan nie przeprowadzi do Warszawy? Bo temu, kurwa. Bo temu. Bo w Warszawie ōpy nie było.
Premiera „Byka” w formie książkowej 13 kwietnia nakładem Wydawnictwa Literackiego.