„Nominowanych nikt nie pamięta”, kwietniowy felieton Bartosza Szczygielskiego

Bartosz Szczygielski, fot: Maksymilian Rigamonti/ Wydawnictwo WAB

Napisałem kiedyś artykuł, gdzie starałem się udowodnić, że są trzy rzeczy, które zawsze wpływają na zwiększenie sprzedaży danej pozycji literackiej. Śmierć autora, ekranizacja jego twórczości i zdobycie nagrody literackiej. Nie umarłem, książek mi nie zekranizowali, ale nagrodę zdobyłem.

Pamiętam, jak wyglądała chwila, kiedy dowiedziałem się o swojej pierwszej w życiu nominacji. Wyłączyłem budzik w telefonie, który tego konkretnego poranka wyglądał inaczej, niż zwykle. Miałem kilkanaście powiadomień i wiadomości na Messengerze. „Aorta” została nominowana w konkursie Kryminalnej Piły.

Nagrody nie zdobyłem, ale chwilę później pojawiła się kolejna wiadomość. Zasiadłem w gronie najlepszych polskich pisarzy na wrocławskiej scenie, a nagroda Wielkiego Kalibru była na wyciągnięcie dłoni. I choć jej także nie dostałem, to z Międzynarodowego Festiwalu Kryminału wróciłem z Nagrodą Specjalną im. Janiny Paradowskiej. Stoi teraz na półce tak, bym widział ją za każdym razem, kiedy siedzę przed telewizorem i wiem, że wytracam czas. Ma mi przypominać, że warto dalej pisać.

Bartosz Szczygielski z Nagrodą Specjalną im. Janiny Paradowskiej, MFK 2016, fot: smakksiazki.pl

Moment, kiedy wchodziłem na scenę i odbierałem nagrodę, był najlepszą chwilą w mojej dotychczasowej pisarskiej karierze. Serio. Dla autora takie wyróżnienie to kop z adrenaliny. Sława, pieniądze i autografy. Autografy były, ale z pozostałymi rzeczami było już ciut gorzej. Sprzedaż „Aorty” nie poszybowała w kosmos, a co za tym idzie, dalej poruszam się samochodem zbliżającym się powoli do pełnoletności. Nie narzekam. Powoli, ale konsekwentnie idę do przodu. „Krew” jest tego potwierdzeniem, choć póki co, nominacji jakichkolwiek brak.

Zaczęło mnie jednak zastanawiać coś innego. Co z resztą nominowanych? Co z tymi nazwiskami, które nie znalazły się w notkach prasowych po końcu festiwalu? Ano nic. Autorzy wracają do swoich spraw i żyją dalej. W teorii. W praktyce mam wrażenie, że jeżeli pisarz sam nie zdecyduje o tym, co dalej ze sobą zrobi, nominacja będzie tylko wspomnieniem. I to takim, o którym pamięta on sam i nikt więcej. Brzmi trywialnie i zdaję sobie z tego sprawę, choć odnoszę wrażenie, że nie jest to takie oczywiste i co więcej, wcale nie takie proste.

O ile nagroda, którą zdobył pisarz, nie jest Nike czy Noblem, szanse na to, że wskoczy na Top10 jest niewielka. Przyznaję bez bicia, że nie kojarzę wszystkich nazwisk, które znalazły się w poprzednich latach na Międzynarodowym Festiwalu Kryminału w sekcji nominowanych. Wygranych owszem. Być może spowodowane jest to tym, że część z pisarzy zdecydowała się na inną karierę, czasem inny gatunek literacki lub zwyczajnie postanowiło przestać pisać. Nie wiem np. co dzieje się z PM Nowakiem i dlaczego nowej książki nie widać na horyzoncie.

Oczywiście to nie jedyny pisarz, który miejmy nadzieję, tylko chwilowo zniknął z rynku. Pytanie, czy w chwili powrotu, będzie dla niego miejsce? Z każdym rokiem pojawia się coraz więcej nowych autorów, do których i ja chyba się jeszcze zaliczam. I ci młodzi mają do dyspozycji znacznie większy arsenał, niż tylko nominację. Chodzi o social media, które mimo swoich licznych zalet, stały się dla wszystkich piszących przekleństwem.

Nie ma cię na Instagramie? Przegrałeś. Twój fanpage ma zasięgi porównywalne z tymi, które generuje lokalny warzywniak? Patrz odpowiedź wyżej. Algorytmy cię nie lubią? Rzuć groszem i wypuść post sponsorowany. Oczywiście z twojej kieszeni drogi pisarzu. Nie masz pieniędzy? Spróbuj urządzić konkurs, ale licz się z tym, że te rosnąco lawinowo polubienia znikną, kiedy okaże się, że nagrodę dostał kto inny.

Obecnie autor nie może być tylko autorem. Stał się swoim własnym PR’owcem, który powinien stale być obecny, a przynajmniej na tyle często, by czytelnicy o nim nie zapomnieli. Bo zapomnieć wyjątkowo łatwo niestety. Wtedy, kiedy twoje powieści nie są publikowane jak w zegarku. Wtedy, kiedy nie publikujesz posta za postem i wtedy, kiedy twoja nominacja nie została przekuta w nagrodę. Bo choć nominowanych można nie pamiętać, to dla twórcy sam fakt jej zdobycia jest przeżyciem, którego nie da się porównać z niczym innym.

I mam nadzieję, że jeszcze uda mi się takiego przeżycia doświadczyć.

Nawet jeżeli po kilku latach pamiętał o tym będę tylko ja.

Bartosz Szczygielski