Myślę, że reakcje na dzisiejszy ranking najlepiej zarabiających pisarek i pisarzy, opublikowany przez tygodnik „Wprost”, może wywołać reakcje różnorakie. Niektórzy się oburzą, bo dlaczego ktoś zagląda do czyjegoś portfela? Inni, pewnie będzie ich większość, z rumieńcami na twarzy przejrzy gazetę, a potem zadzwoni do znajomych i powie: „ej, ale ona/on trzepią kasę, a siedzą przy biurku i tylko piszą książki”.
O czym tak naprawdę mówi ten ranking? Po pierwsze, jak można przeczytać w tygodniku „Wprost”, dane w nim przedstawione dotyczą okresu do pierwszego stycznia do osiemnastego listopada tego roku. Dlaczego jest to takie ważne? Ano dlatego, że promuje ludzi pióra, którzy premiery mieli, np. wiosną. Gdyby Katarzyna Bonda swoją najnowszą książkę wydała w maju, a nie w październiku, to pewnie byłaby dużo wyżej, a tak jest na miejscu siedemnastym (na dwadzieścia). To samo tyczy się, np. Jakuba Żulczyka, który premierę swojej najnowszej książki miał dopiero przed chwilą. Wiadomo, że w tym roku sprzedawały się też starsze książki Kasi i Kuby, ale jednak co premiera, to premiera.

Remigiusz Mróz, fot: smakksiazki.pl
Po drugie, wychodzi na to, że mimo miażdżących recenzji części krytyków, Polki i Polacy uwielbiają kupować książki Remigiusza Mroza. Z rankingu wynika, że w tym roku pisarz z Opola mógł zarobić blisko dwa miliony złotych. O blisko milion złotych gorsza jest grafomanka (sama tak o sobie mówi, ja tylko przytakuję), której portem macierzystym jest obecnie Wydawnictwo Agora, czyli Blanka Lipińska. Na najniższym stopniu podium znalazła się Olga Tokarczuk, której książek sprzedało się w tym roku blisko pół miliona – około dwieście tysięcy mniej niż książek Blanki Lipińskiej. Boże, jak to brzmi, przeczytajcie to sobie na głos. Nadzieją jest jednak to, że rok jeszcze się nie skończył, więc laureatka literackiego Nobla może wygrać z literacką pornografią. Biedakami w tym zestawieniu zdają się być Jakub Żulczyk i Wojciech Chmielarz, którzy mogli zarobić około dwustu tysięcy złotych. Wojtek, następnym razem Ty stawiasz kawę!
Po trzecie, ciekawie wygląda to zestawienie w kontekście gałęzi literatury, na których siedzą uwzględnieni w rankingu. Pierwsze miejsce to kryminał/sensacja/thriller, drugie – erotyk, trzecie – literatura piękna. Kolejne cztery miejsca to literatura dziecięca/młodzieżowa – i właśnie książek z tej kategorii jest w zestawieniu najwięcej, bo siedem.
Po czwarte, brakuje mi na tej liście, np. Vincenta V. Severskiego, który miał w tym roku aż dwie premiery („Odwet”, „Christine”), a przecież jego książki sprzedają się bardziej niż dobrze. Chociaż tak patrzę na ostatniego w zestawieniu Grzegorza Kasdepke, którego książki wg rankingu sprzedały się w ponad stu trzydziestu tysiącach egzemplarzy, to tak sobie myślę, że Włodek mógł jeszcze nie dojechać w tym roku do tej liczby. Nie wiem jak Państwo, ale ja chętnie zobaczyłbym ranking o najlepszych książkach tego roku, tylko jak to zmierzyć?
Po piąte, niepokojący jest fakt, że wśród wymienionych księgarń stacjonarnych oraz internetowych nie jest wymieniony Empik, ale być może się czepiam. Po prostu są wymienione inne, ale tej w zestawieniu nie ma. Gdyby brakowało jednak empikowych danych, to byłaby duża strata, bo sami Państwo wiedzą, że co hegemon, to hegemon.
Po szóste, ostatnie. Żyjemy w kraju, w którym uwielbiamy porównywać się z innymi, że nie przytoczę porzekadła o krowie sąsiada. Dostajemy więc do ręki kolejny argument w swoich małych wojenkach, bo przecież z takimi pieniędzmi można zrobić wszystko i wszędzie, więc po pisać kolejne (w niektórych przypadkach) kiepskie książki?
Adam Szaja