– Jesteś moim małym detektywem – powiedziała z uśmiechem Maj Sjöwall, zbierając ze stolika rozłożone przez Monikę dokumenty. Moja żona właśnie skończyła jej opowiadać o szczegółach, które udało jej się ustalić, a także o sytuacji prawnej, związanej ze sprawą, z którą wcześniej zwróciła się do niej Maj. Dokumenty dotyczyły tajemniczego konta bankowego, założonego na nazwisko Per Wahlöö w 1976 roku. A więc rok po jego śmierci.
Własna loża w „Harvest Home”
Nasza znajomość z „matką chrzestną skandynawskiego kryminału” była w sumie dość ciekawa, choć niezbyt intensywna, zwłaszcza że pod koniec życia pisarka wyprowadziła się ze Sztokholmu i już nie można było wpaść na nią w jej ulubionym irlandzkim pubie. Gdy ją poznaliśmy, a był to rok 2010, pub „Harvest Home” był dla niej właściwie jak biuro. Mieszkała w pobliżu, w części miasta znanej dziś jako SoFo (Söder om Folkungagatan – na południe od Folkungagatan). Jednak 10 lat temu nie była to jeszcze mekka hipsterów, choć już od przełomu wieków czuć było bardziej artystyczny klimat tej dzielnicy. Dawny, robotniczy Södermalm coraz bardziej odchodził w niepamięć, wypierany przez rosnące ceny mieszkań. Jednak Maj żyła tam przez długie lata i można było mieć pewność, że jeżeli nie choruje, albo nie wyjechała z miasta, to wieczorem wpadnie do „Harvest Home”. Do dziś, gdy zdarza nam się przechodzić Bondegatan, podświadomie szukamy jej twarzy w szklanej witrynie pubu. To właśnie tam znajdowała się, nieco oddalona od głównego pomieszczenia loża, w której Maj miała swoją ławkę. Potwierdzała to tabliczka z jej imieniem i nazwiskiem, przykręcona do oparcia, którą z dumą nam pokazywała, gdy spotkaliśmy się tam po raz pierwszy.

Maj poznaliśmy przez Bo Lundina, członka Szwedzkiej Akademii Kryminału, który otworzył przed nami drzwi do znajomości z wieloma ciekawymi osobami, związanymi z tym szacownym gremium. Rok wcześniej udało nam się nakłonić organizatorów Międzynarodowego Festiwalu Kryminału we Wrocławiu, by sprowadzili tego sympatycznego starszego pana w roli eksperta. Prowadziliśmy z nim wówczas spotkanie, które nie przyciągnęło może wielkich tłumów, ale pozwoliło zaprezentować trochę fachowej wiedzy niejako z pierwszej ręki. Lundin jest wszak nie tylko członkiem Akademii, ale też dziennikarzem, popularyzatorem literatury kryminalnej i autorem kilku książek teoretycznych, poświęconych tej materii.
Rezultatem spotkania z Maj było sprowadzenie jej na wrocławski festiwal w 2011 roku. Tu zainteresowanie spotkaniem z legendą kryminału było ogromne, chociaż sama Maj napędziła nieco strachu dziewczynom opiekującym się festiwalowymi gośćmi. Mimo że wyglądała na bardzo kruchą, a choroba Parkinsona dawała się jej czasem we znaki, była jeszcze wówczas bardzo ciekawa świata, więc wybrała się na samodzielny wieczorny spacer, który skończył się rozpaczliwymi poszukiwaniami… I oczywiście zdziwieniem starszej pani, która była pewna, że nikt nie zauważy jej zniknięcia.
Wróćmy jednak do sprawy, którą Maj przekazała mojej żonie podczas jednego z naszych spotkań w Sztokholmie.
Pośmiertna wypłata
Opowieść ta powinna się zacząć w 1973 lub 74 roku, ponieważ to właśnie wtedy – zdaniem Maj – była ona pierwszy raz w Warszawie. Wyjazd wspominała bardzo dobrze, ponieważ oboje z Perem nie musieli sobie wówczas niczego odmawiać. Stało się tak dlatego, że para pisarzy podpisała wówczas w Polsce umowy wydawnicze. Jednak dewizy nie mogły wyjechać zagranicę, więc musieli wydać z zaliczek ile się dało… Kawior i szampan to tylko jedne z kilku wspomnień, jakie Maj przywiozła z Polski.
Co ciekawe przewodniczką Pera i jego partnerki była wówczas jego eks-żona, Inger, która była akredytowaną szwedzką dziennikarką. Inger Wahlöö to dość ciekawa postać, znana w Szwecji głównie jako pisarka i korespondentka zagraniczna dziennika „Expressen”. To właśnie dzięki niej świat dowiedział się o zamieszkach w Ursusie i Radomiu w 1976 roku. Z akt Instytutu Pamięci Narodowej dowiadujemy się, że w jej sprawie polskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych prowadziło aż trzy Sprawy Operacyjnego Rozpracowania. Być może warto byłoby kiedyś wydać w Polsce jej powieść dokumentalną z tego okresu, zatytułowaną Än dess söner finns (Póki żyją twoi synowie), opowiadającą właśnie o tym co działo się w Polsce od czasu gdy przybyła jako korespondentka, do momentu deportacji do Szwecji, którą wymusiły polskie władze.

Warszawa, fot: www.unsplash.com/Valik Chernetskyi
Rezultatem umów podpisanych przez Pera, było założenie mu po jakimś czasie konta w polskim banku, na które przelano należne mu dewizy. Oczywiście były to pieniądze, które mógł podjąć osobiście w Polsce i wydać je na miejscu. Było to wówczas powszechną praktyką, stosowaną przez wydawców, przez co wielu pisarzy (na czele z Amerykaninem Philpem K. Dickiem) uważało się za zwyczajnie oszukanych przez polskich wydawców. Prawdopodobnie to, że otwarcie konta dla Pera zbiegło się w czasie z deportacją jego byłej żony, to jedynie przypadek. Nie zmienia to jednak faktu, że konto założono na nazwisko nieboszczyka.
Wbrew temu, co można przeczytać w niektórych publikacjach encyklopedycznych, Maj i Per nigdy nie byli małżeństwem, choć mieli dwójkę dzieci. Z pewnością utrudniło to dochodzenie przez Maj jakichkolwiek roszczeń z tytułu umów, skoro te spisane były z Perem. Oczywiście sprawą zaczęła się interesować dopiero po 1989 roku, kiedy to zaczęła otrzymywać (na stary adres Pera) korespondencję z Polski, z której wynikało, że na koncie bankowym w Polsce znajdują się jakieś pieniądze. To, że listy przychodziły, nie było problemem. Jednak co miesiąc kwota na koncie była minimalnie niższa, w związku z kosztami prowadzenia rachunku bankowego. W końcu zaniepokoiło to Maj dość solidnie, bo z czasem kwota ta musiałaby się wyczerpać. A wówczas mógłby zacząć narastać dług. Porozmawiała więc na ten temat z dziećmi, które zgodnie z prawem mogłyby dysponować spuścizną po ojcu, ale żadne z nich nie było zainteresowane tematem, ponieważ prawo spadkowe chroniło ich przed ewentualnymi długami, a kwota była już za niska, by warto było w tej sprawie wybierać się do Polski… I tak Maj postanowiła obarczyć problemem świeżo poznaną Polkę, która na dodatek dobrze mówiła po szwedzku.
Per Wahlöö solo
Zgodnie z tym co mówiła Maj, umowa miała dotyczyć powieści Ciężarówka (Lastbilen), co było o tyle dziwne, że książka ta ukazała się w Polsce dopiero 1989 roku. Wiele można powiedzieć o opóźnieniach w procesie wydawniczym w naszym kraju w czasach PRL-u, ale to bardzo mało prawdopodobne, by czekało się ponad 20 lat na wydanie kryminału. Zwłaszcza, że akurat w czasie, gdy powieść się wreszcie ukazała, klimat dla niej był wyjątkowo niekorzystny. Ciężarówka jest częściowo efektem pracy Pera jako korespondenta w ogarniętej wojną domową Hiszpanii. Mamy tam więc całkiem ciekawe spostrzeżenia dotyczące nie tylko reżimu generała Franco, ale również sytuacji w Europie po drugiej wojnie światowej. Niestety, czasy upadającego w Polsce komunizmu nie były momentem, kiedy kogokolwiek jakoś bardziej obeszłaby zawarta w tej powieści krytyka społeczna, tak charakterystyczna dla późniejsze twórczości, którą Per kontynuował z Maj. Jednak to, co było niezwykle aktualne, gdy w 1962 roku powieść ukazała się w Szwecji, prawie trzy dekady później nie robiło już takiego wrażenia. Na dodatek polskie półki zostały w chwilę później zalane kolorowymi okładkami amerykańskich powieści sensacyjnych. Nowe warunki bytowe zmiotły z polskiego rynku nie tylko Pera, ale i całą czytelnikowską serię „Z jamnikiem”, w której ten tom się ukazał.
Nic więc dziwnego, że na kolejną solową książkę tego autora w polskim wydaniu przyszło nam trochę poczekać. W międzyczasie, w latach 2009-2012 Wydawnictwo Amber opublikowało kompletną serie o Martinie Becku, duetu Sjöwall & Wahlöö. Dopiero na tak przygotowanym gruncie w 2013 roku udało się Wydawnictwu Albatros wydać w Polsce dwie solowe powieści Pera, opowiadające o świecie niedalekiej przyszłości, w którym komisarz Jensen prowadzi sprawy kryminalne. Pierwsza z nich to Morderstwo na 31 piętrze (Mord på 31:a våningen), druga Stalowy skok (Stålspränget). Obie prezentują dość mroczną wizję świata, najwyraźniej więc nie przypadły zbytnio do gustu polskim czytelnikom, ponieważ kolejne książki Pera się nie ukazały. A szkoda.
Jego literacki debiut książkowy z roku 1959, powieść Hövdingen (Szef) to książka sportowa, opowiadająca o bezwzględności nieuczciwego prezesa klubu, który chce za wszelką cenę wypromować swój zespół w wyższych ligach. To raczej thriller niż kryminał, na dodatek nie ma w nim jeszcze tego sarkastycznego humoru, który pojawia się w bardziej znanych powieściach. Przy okazji warto przypomnieć, że w młodości Wahlöö był dziennikarzem sportowym, więc po raz kolejny sięga w książce do inspiracji związanych z własnymi doświadczeniami. Pierwotny tytuł tej książki to Himmelsgeten (Bramy niebios), jednak w 1967 roku został zmieniony i odtąd kolejne wydania są już inaczej tytułowane.
Wcześniej Wahlöö opublikował opowiadanie Tjugo ar efterat (dwadzieścia lat później) w magazynie „Jultrevnad” w 1949 roku. Jednak opublikowano je pod pseudonimem Edner P Bech, i dopiero przy okazji wydania w 2007 roku zbioru Sista resan och andra berättelser (Ostatni rejs i inne opowiadania), w którym zebrano różne okazjonalne teksty (wspólne i pisane solo przez Maj i Pera), okazało się, że to on był autorem.
Zanim zaczął pisać wspólnie z Maj, Per wydał jeszcze pięć książek, w tym Ciężarówkę i Morderstwo na 31 piętrze. Oprócz tego, jego nazwisko pojawiło się na okładkach Vinden och regnet (Wiatr i deszcz), Uppdraget (Zadanie) i Det växer inga rosor på Odenplan (Na Odenplan nie rosną róże). Akcja pierwszej z nich rozgrywa się w Hiszpanii i opowiada historię trudnego uczucia między Niemcem, wychowanym według zasad segregacji rasowej, a Żydówką. Uppdraget można nazwać thrillerem politycznym, tym razem z morderstwem w tle i trudną do opanowania sytuacją w jednej z republik w Ameryce Południowej. Trzecia z tych książek to mikropowieść i kilka opowiadań, które krążą wokół tematu miłości. Det växer… to jedna z rzadziej wznawianych powieści Pera.
W tym samym roku, kiedy pojawiła się pierwsza powieść z Martinem Beckiem (Roseanna, 1965) na półki księgarni trafiła również jego solowa książka – Generalerna (Generałowie). To rodzaj dystopii, która pokazuje rewolucję w fikcyjnym państwie Ameryki Łacińskiej. Jej twórcy chcieli stworzyć społeczeństwo oparte na równości. Gdy do władzy dochodzą wojskowi, rewolucja, jak to ma w zwyczaju, pożera swojej dzieci.
Później praca nad serią o Becku pochłonęła Maj i Pera tak bardzo, że tylko raz udało się wygospodarować trochę czasu na napisanie czegoś na boku. Tak powstał Stalowy skok, wspomniana już wyżej druga powieść o komisarzu Jensenie. Karierę pisarską Pera zakończyła śmierć, która przyszła niespodziewanie w 1975 roku. Autor zmarł po operacji trzustki. Dorobek literacki jego i Maj uzupełnia jeszcze wspomniany zbiór Sista resan, wydany dopiero w 2007 roku. Nie zawiera on jednak tekstów związanych z serią o Becku.
Martin Beck i nie tylko
Poza serią o Martinie Becku Maj Sjöwall nie napisała zbyt wiele, przede wszystkim dlatego, że gdy się poznali, była od Pera 9 lat młodsza. Nie miała więc czasu na rozwinięcie skrzydeł, zanim jako młoda zdolna redaktorka nie stała się jego partnerką, a następnie współautorką najpopularniejszego szwedzkiego cyklu kryminałów XX wieku. Jako że para od początku zakładała napisanie 10 tomów serii, a Per zmarł po ukazaniu się ostatniego, Maj do końca życia trzymałą się tego ustalenia i wbrew naleganiom ze strony wydawców i czytelników, nie wróciła nigdy do pisania o Becku… No, prawie nie wróciła, ponieważ okazuje się, że istnieje jeden taki tekst, ale o nim opowiem nieco dalej. Jej przygoda z tym bohaterem nie skończyła się zatem definitywnie.
W latach 90. nakręcono serię sześciu filmów, będących ekranizacjami części serii. W rolę Martina Becka wcielił się w nich Gösta Ekman, zaś jego policyjnego kolegę, Gunvalda Larssona, zagrał Rolf Lassgård (znany m.in. takich ról, jak komisarz Wallander w ekranizacjach powieści Henninga Mankella, czy profiler Sebastian Bergman w ekranizacjach książek duetu Hjort & Rosenfedt). Trzy z nich – Brandbilen som försvann (Wóz strażacki, który zniknął), Mannen på balkongen (Mężczyzna na balkonie) i Stockholm Marathon (ekranizacja powieści Ludzie przemocy) – miały swoją premierę w kinach, trzy pozostałe – Roseanna, Polismördaren (Zabójca policjanta) i Polis polis potatismos(ekranizacja powieści Morderstwo w Savoyu) – trafiły od razu na rynek wideo.
W prawie każdym z tych filmów Maj pojawia się jako jakaś mało znacząca postać, dziś taki występ zwykło się nazywać cameo. W Roseannie pojawiła się jako sekretarka, w Mannen på balkongen jest nauczycielką, w Brandbilen som försvann pasażerką samolotu, w Polis, polis, potatismos siedzi w restauracji, w której za chwilę będzie popełnione morderstwo, zaś w Stockholm Marathon starterką tytułowego wyścigu. Inna seria, w której początkowo główne role grali Peter Haber (jako Beck) i Mikael Persbrandt (jako Lasson), od samego początku reklamowana była jako nowe sprawy popularnych bohaterów, stworzone z „błogosławieństwem” Maj Sjöwall, przeniesione do czasów współczesnych, nie zawierała już żadnych cameo. Co ciekawe, kolejni producenci nadal tworzą nowe epizody, choć między następnymi sezonami zdarzają się czasem kilkuletnie przerwy. W międzyczasie ze współpracy zrezygnował Persbrandt, ale starzejący się powoli Haber nadaje swojej postaci coraz większej głębi, dzięki czemu serial wciąż trzyma niezły poziom.
Po śmierci Pera Maj nie skupiła się bynajmniej wyłącznie na odcinaniu kuponów od sławy, którą zdobyli w duecie. Wróciła do pracy redakcyjnej, zajęła się też tłumaczeniami. Zresztą jeszcze za życia Pera, para przetłumaczyła razem kilka powieści, w tym m.in. jedną z książek Eda McBaina, co sprawiło, że w Szwecji przez jakiś czas wypominano im inspiracje klasykiem powieści policyjnej. Para nie odżegnywała się od tych inspiracji, choć w tekstach teoretycznych i komentarzach prasowych bardzo wyraźnie podkreślali wówczas rolę ich własnej drogi przez literaturę kryminalną, która prowadziła przez tematykę społeczną i polityczne zaangażowanie wpisane w fabułę.
Wśród powieści, które Maj przetłumaczyła samodzielnie znalazły się przede wszystkim norweskie i duńskie kryminały. Tłumaczyła na szwedzki książki Anne Holt, Gretelise Holm czy Poula Øruma. W przekładach z języka angielskiego wspierał ją brat, Åke Sjöwall. Razem przetłumaczyli książki T. Jeffersona Parkera i Roberta B. Parkera.
Czas wreszcie przejść do tekstów literackich. Maj ma na koncie jeszcze dwa duety literackie, zrealizowane w krótkim odstępie czasu. Zapytana o jeden z nich, odpowiedziała nam, że zaproponowano jej taki rodzaj literackiej zabawy, przyjęła zaproszenie, ale nie uznała by taka forma współpracy miała jakąś przyszłość. Chodziło o wydaną w 1990 roku w Holandii książkę De vrouw die op Greta Garbo leek (z holenderskiego: Dziewczyna, która wyglądała jak Greta Garbo). Jej współautorem jest holenderski, a jakże, pisarz Willem Pieter Hogendoorn, którego powieści kryminalne publikowane są pod pseudonimem Tomas Ross. Powieść opowiada o… Holendrze, który oglądając w hotelu film dla bardzo dorosłych, dochodzi do wniosku, że gra w nim jego córka, która niedługo po osiągnięciu pełnoletniości wyjechała do Szwecji. Kiedy próbuje ją tam odszukać, okazuje się, że dziewczyna zaginęła. W poszukiwaniach pomaga mu szwedzki dziennikarz kryminalny. W rok po holenderskiej premierze powieść ukazała się po szwedzku, później przełożono ją na kilkanaście języków, ale oczywiście nie na polski.
Jeszcze ciekawiej i bardziej sensacyjnie prezentuje się drugi duet, o którym Maj w ogóle nam nie powiedziała. Co więcej, do pewnego momentu nie było po nim śladu w żadnych szwedzkich publikacjach omawiających dorobek pisarki. Prawdopodobnie dopiero po jej śmierci ktoś uzupełnił bibliografię o to opowiadanie. Współautorem jest Duńczyk, Bjarne Nielsen, a tekst zatytułowany jest Dansk Intermezzo (Duńskie intermezzo). Prawdopodobnie istnienie tego tekstu nie było ujawniane, ponieważ łamał on umowę wydawniczą. Oto bowiem mamy do czynienia z opowiadaniem, w którym pojawiają się Martin Beck i Gunvald Larsson. Per Månsson, kolega Becka z Malmö, pisze do niego o problemach z prawem, jakie jego syn ma w Danii. Okazuje się, że wplątał się w przemyt narkotyków. Beck nie może jechać, ale Gunvald wybierał się właśnie na urlop do Kopenhagi. Generalnie więc to on jest głównym bohaterem opowiadania. Tekst w skróconej wersji ukazał się w czasopiśmie „Uge-magasinet” w 1987 roku. Następnie w 1989 roku w pełnej wersji ukazał się drukiem, jako niewielka książka (48 stron). Wydano ją nakładem tajemniczego wydawnictwa Pinkertons, które ma na swoim koncie tylko ten jeden wolumin. Nakład był ograniczony do 300 sztuk, a jedyny znany nam egzemplarz znajduje się w Bibliotece Królewskiej w Sztokholmie.
Zagadka tajemniczego konta
Jak już się zapewne domyśliliście, cała historia o polskim koncie bankowym Pera, była tylko pretekstem do tego, by opowiedzieć o tej części dorobku duetu Sjöwall & Wahlöö, który regularnie pomijany jest przez recenzentów i badaczy. Jednak prawdziwy kryminał musi mieć pozamykane wszystkie najważniejsze wątki, a zagadka musi zostać rozwiązana. Dlatego musimy wrócić w tym miejscu do Moniki, która otrzymała od Maj teczkę z dokumentami bankowymi, przysyłanymi do Szwecji z Polski. Bez żadnych kontaktów, ani tym bardziej bez pełnomocnictwa ze strony spadkobierców (w tym przypadku dzieci pisarskiej pary), zakrawało to na kolejny odcinek Mission Impossible, w którym zamiast niewysokiego amerykańskiego aktora, obsadzono moją żonę. Gdyby jednak jej się nie udało, nic takiego by się nie stało, świat dalej byłby na swoim miejscu, a ona, co najwyżej, nie zostałaby małym detektywem Maj Sjöwall.
Wszystko zaczęło się zatem od typowo polskiego powiedzenia: „zobaczymy, co da się zrobić”. Bez wspomnianego wyżej pełnomocnictwa nie było sensu zaczynać od wydawcy. Trzeba było jakoś dostać się do systemu bankowego i w pierwszej kolejności ustalić, jak wyglądają procedury w przypadku takich kont z pieniędzmi, po które nikt się latami nie zgłasza. To znów wymagało typowo polskiego podejścia, czyli załatwienia sprawy po znajomości.
Tak się złożyło, bo w takich sytuacjach zwykle jakoś „tak się składa”, że Monika miała kiedyś ucznia, którego ojciec pracował w banku na jakimś kierowniczym stanowisku. Nie był to wprawdzie „ten” bank, ale… Jego koleżanka ze studiów, z którą wciąż miał jako taki kontakt, pracowała już we właściwym miejscu i obiecała przyjrzeć się sprawie. Jej odpowiedź była ze wszech miar nieformalna, choć zawierała sporo bardzo formalnych załączników, takich jak regulaminy, wyciągi z przepisów i wewnętrznych okólników, nakazujących konkretne postępowanie w podobnych przypadkach. Najważniejsza jednak była odpowiedź związana z tym konkretnym typem konta, które przed laty założono Perowi: po wyczerpaniu środków nie będą narastały dodatkowe koszty, a samo konto zostanie zamknięte. Teraz wystarczyło tylko przetłumaczyć na szwedzki najważniejsze rzeczy i przekazać je Maj.
Rozwiązując w ten sposób ostatnią zagadkę Pera Wahlöö.
Rafał Chojnacki