Śledztwo, które niczego nie rozwiązuje

www.unsplash.com/mari lezhava

Mam nadzieję, że czytacie ten tekst jeszcze przed wyjściem do kiosku, bo jest duża szansa, że zaoszczędzicie prawie pięć złotych, które możecie przeznaczyć na coś przydatnego. Wczoraj w mediach społecznościowych być może natknęliście się na informację, że w najnowszym wydaniu „Wysokich obcasów”, dołączanych do weekendowej „Gazety Wyborczej” ukaże się tekst, którego zajawka na okładce brzmi tak: „TAJEMNICA. KIM JEST PAULINA ŚWIST”. Po przeczytaniu uprzejmie donoszę, że ten materiał mógł się nazywać również: „NIE ROZWIĄZUJEMY TAJEMNICY PAULINY ŚWIST”.

Żeby było jeszcze bardziej komicznie, to na każdej stronie rozmowy z autorką, w górnym prawym rogu, znajdziecie napis ŚLEDZTWO. Z owego śledztwa dowiecie się mniej więcej tyle, ile już wiecie z notki zamieszczonej na stronie wydawnictwa: Paulina Świst to pseudonim literacki adwokat prowadzącej kancelarię we Wrocławiu. Jeśli liczycie na to, że padnie nazwisko, zostanie pokazana twarz, to zamiast do kiosku – idźcie na spacer.

Przejdźmy więc do rozmowy, bo jest tu kilka rzeczy wartych wynotowania. Trzy. Najpierw Paulia Świst oznajmia, że redaktor Anna Białkiewicz jest pierwszą przedstawicielką mediów, z którą poczytna pisarka się spotkała. „Nigdy wcześniej nie rozmawiałam z dziennikarzem twarzą w twarz. Na pytania odpowiadałam tylko mailowo. Nawet telefonicznie nie, bo mam charakterystyczny głos i bałam się, że ktoś może go rozpoznać”. Zastanawia mnie więc, dlaczego i ta rozmowa nie odbyła się mailowo, skoro Czytelnik i tak nie dowiaduje się z niej tego, na co liczył po przeczytaniu zajawki tekstu?

Dowiecie się też o sposobie pisania autorki, a jest on… Sami oceńcie. „(…) Siadam i piszę. Z głowy. Nie mam planu ani konspektu. Tylko jakiś zarys (…)”. To już skomentujcie sobie sami.

Co do trzeciej rzeczy, którą chciałem wymienić, to po kolejnym przeczytaniu rozmowy stwierdziłem, że to jednak nie jest warte odnotowania. Decyzja więc należy do Was, albo dacie się nabić w butelkę i wydacie pięć złotych na „ŚLEDZTWO”, z którego nie dowiecie się absolutnie niczego wartego wydania tych pieniędzy, albo kupicie sobie czereśnie, póki jeszcze są.