„Tove Jansson skrywa przed mną jeszcze wiele tajemnic”. Justyna Czechowska, tłumaczka twórczości autorki „Muminków”, opowiada o… Zresztą, przeczytajcie.

listy-tove-jansson-b-iext32295072Zna Tove Jansson bardzo dobrze, chociaż nigdy się nie spotkały. Tłumaczka twórczości pisarki znanej przede wszystkim z „Muminków”, opowiada o tym jaka była Tove Jansson, co sprawiło jej najwięcej problemów przy tłumaczeniu, a także o tym, dlaczego chciałaby żyć jak pisarka, którą tłumaczy. Przed państwem Justyna Czechowska.

 

Jak w ogóle doszło do tego, że przetłumaczyłaś „Listy Tove Jansson”?

Ja twórczością dla dorosłych Tove Janson zajmuję się już od dłuższego czasu. Początkowo przetłumaczyłam „Wiadomość”, opowiadania Tove, które ukazały się rok temu. Już wtedy wiedziałam, że w przygotowaniu są „Listy…” redagowane i wybrane przez wielką znawczynię twórczości Tove Janson, Boel Westin oraz wieloletnią redaktorkę TJ z Finlandii, Helen Svensson. Obie panie przygotowały wybór listów TJ, które ukazały się w Szwecji i Finlandii jesienią 2014, który to rok był jubileuszem urodzin TJ. Już wtedy wiedziałam, że „Listy…” muszą się ukazać też w Polsce.

Tłumacząc tę znakomitą autorkę, polubiłaś ją?

Ja zawsze się zżywam z autorką, albo z bohaterką książek, które tłumacze. Zazwyczaj są to kobiety,tak wychodzi, a TJ jest mi o tyle bliska, że jest to taka osoba, która przeżyła cały XX wiek, w niezwykle ciekawy sposób wykorzystała całe swoje doświadczenie życiowe w swojej twórczości. I to zarówno w twórczości dla dzieci, czyli w „Muminkach”, ale też dla dorosłych. To jak TJ żyła, niezwykle przekładało się na to, jak ja bardzo chciałabym żyć. Ona była niezwykle pracowitą osobą, więc fakt tłumaczenia o tej pracowitości, napędzał też moją pracę. To jest fantastyczne.

Tłumaczenie „Listów…” Tove Jansson było zadaniem trudnym?

Sprawiało mi to ogromną przyjemność, ale też wymagało poszukiwań. Takich ciekawych poszukiwań. Ja Skandynawią zajmuję się nie od dziś, szczególnie Szwecją, a tymczasem duże wyzwanie postawiła mi Finlandia. TJ zapoznała mnie z tym krajem, szczególnie z Helsinkami, Zatoką Fińską. Generalnie, TJ jako malarka i pisarka jest mi już dobrze znana. Duża czytałam, dużo rozmawiałam z osobami, które ją znały. Duży kłopot sprawiło mi natomiast to, że w twórczości TJ pojawia się bardzo dużo wody, bardzo dużo morza, wysp, takiego krajobrazu nadmorskiego. U niej wciąż pływają statki, łódki, kanadyjki i parowce i ta terminologia z tym związana jest mi mało znana. Wychowałam się w zupełnie innym kraju i wychowałam się w polszczyźnie, która jednak nie ma tak wyrobionej terminologii nadmorskiej jak kraje skandynawskie. Właśnie to jest ta rzecz, która sprawiała mi wiele problemów i wymagała wielu poszukiwań. Kolejną rzeczą, której musiałam się uczyć od podstaw było to, że w polszczyźnie bardzo mocna istnieje II Wojna Światowa. Tymczasem bardzo dużą część „Listów…”, stanowią listy do przyjaciółki TJ, która w 1941 roku musiała jako Żydówka opuścić Helsinki i wyjechała do Nowego Jorku. Przez cały okres wojny, TJ pisała do niej poruszające i dokumentujące listy, opisujące codzienność w Finlandii. To była dla mnie nowość, że ten kraj był tak mocno okupowany, zdziesiątkowany, biedny. To było wyzwanie dla polszczyzny, której musiałam użyć.

Tove Jansson ma jeszcze przed Tobą jakieś tajemnice?

Myślę, że tak, jak każdy człowiek. Nigdy nie poznałam jej osobiście, nasze życia nie zbiegły się za bardzo, nie byłam jeszcze na jej grobie. „Listy…” odkrywają dużą część TJ, ja ją poznałam z trochę innej strony niż w tej twórczości, którą wcześniej tłumaczyłam. Znam ją z jej listów, obrazów, filmów. To chyba dobrze, że zostały jeszcze jakieś tajemnice.