Uczciwość za półtora tysiąca

Adam Szaja, fot: Michał Jastrząb/Fotosynteza

Dziś o pieniądzach, a właściwie o potencjalnych pieniądzach. Tytułowej kwoty nie zarobiłem w minionym tygodniu na własne życzenie. Pomyślcie, że jestem jednak frajerem, bo skoro dają, to trzeba brać. Być może macie rację, ale być może rację mam ja, to się za chwile okaże. No więc jak, brać kasę od wydawców za coś, do czego nie jestem przekonany, a mówić Wam, że to coś jest super?

To by była najkrótsza i najszybsza droga do zamknięcia smaku. Raz byście się złapali, drugi może też, ale za trzecim to już mielibyście opory żeby zaufać temu, co pisze Szaja. I ja bym Was doskonale rozumiał, bo ile można. Nie mówię, że wszystko, co polecam teraz, to Wam pasuje, ale mam nadzieję, że moje opinie odbieracie jako uczciwe. Jeśli się czymś podniecam, to naprawdę się podniecam, nie udaję literackich orgazmów, nie przeliczam ich też na bilety Narodowego Banku Polskiego. Jestem dość prosto skonstruowany – gdy coś mi się podoba, to o tym mówię, a gdy mi się nie podoba, to też o tym mówię, ale wtedy niektórzy autorzy oraz ich wydawcy są o mnie jak najgorszego zdania. Słuchajcie, dla mnie kasa naprawdę nie jest najistotniejszą rzeczą na świecie, jeżdżę siedemnastoletnim samochodem, mieszkam w bloku, kupuję w Biedronce. Może gdybym miał kręgosłup giętki jak Jarosław Gowin, to wtedy sprawy miałyby się inaczej, ale w takiej sytuacji musiałbym wymontować lustra z domu, bo głupio by było spojrzeć sobie w twarz. Zdarzają się też takie sytuacje (drodzy wydawcy, nie czytajcie tego), że jeśli coś mnie zafascynuje totalnie, to jestem w stanie powiedzieć: „ej, zróbmy to, to jest super, nie chcę za to pieniędzy”. Powiecie, że to psucie rynku, z czym częściowo jestem w stanie się zgodzić, ale jednak traktuję swoją pracę jako pasję, więc to działa trochę inaczej. Nawet w wolnym czasie robię dokładnie to samo co w robocie. Czytam, wymyślam, kombinuję, gdzie nagrać recenzję żeby miejsce pasowało do książki.

www.unsplash.com/Jp Valery

Wracając jednak do tytułowych pieniędzy, to chyba źle policzyłem, bo gdybym przyjął ofertę od pewnej bardzo dużej firmy zajmującej się audiobookami oraz słuchowiskami, to pewnie byłoby to w sumie ponad trzy tysiące złotych. Tylko wtedy nie miałbym moralnego prawa oceniać kogokolwiek, a Wy stracilibyście do mnie cały szacunek i sympatię (jeśli takie odczucia wobec mnie macie). Z innej beczki, to w mijającym tygodniu pojawiły się też dwie oferty z mojej ulubionej kategorii barterowej. Pewna księgarnia internetowa proponowała mi bon do wykorzystania w ich sklepie w zamian za linkowanie recenzowanych książek właśnie do nich, a drugi barter to bardzo duże wydawnictwo, które chciało współpracować przy promocji nowej książki dość poczytnej polskiej autorki kryminałów. Jeśli chodzi o robienie rzeczy za darmo, to jednak zostawiam sobie prawo do decydowania co oraz dla kogo to zrobię. W ogóle mam wrażenie, że kwestia kasy jest w środowisku tematem tabu, ale to chyba wątek na osobny tekst.

Żeby była jasność, nie żalę się. Mógłbym mieć wszystko w dupie, brać kasę od każdego, kto chce ją u mnie zostawić, a Wam wciskać głodne kawałki o tym, że ta książka to naprawdę najbardziej wyczekiwany debiut roku, co z tego, że już czwarty w tym miesiącu. Mógłbym pisać, że nie spałem całą noc, bo czytałem, albo, że to najlepsza książka tego roku, a Wy pomyślicie, że jestem idiotą, bo jest przecież dopiero maj. Sposobów by było pewnie sporo, starczyłoby na miesiąc wciskania kitów, a co potem? Cześć z Was by pewnie została, część  odeszła, a ja byłbym bez luster w domu. Obejrzałem wczoraj wieczorem (w końcu!) półtoragodzinny film o zespole „Kult”. Jest tam taka piękna kompilacja scen, w których Kazik Staszewski klęka po koncertach na scenie i bije pokłony w stronę publiczności mówiąc coś takiego: „bez Was nie miałoby sensu nasze funkcjonowanie”. Chłop ma aparaty w obu uszach, jest już raczej starszy niż młodszy, a skacze po scenie na każdym koncercie przez trzy godziny. Kult mógłby grać pewnie o połowę krócej, ale jednak nie. Do tego przyzwyczaili słuchaczy, więc konsekwentnie są wobec nich uczciwi. Pamiętajcie więc, że bez Was nie byłoby smaku, a ja daję Wam uczciwość. Dzięki, że jesteście.

Adam Szaja