Wszyscy się tego spodziewali, ale mam wrażenie, że dzisiejsza decyzja Akademii Szwedzkiej jednak wszystkich zaskoczyła. Po dwudziestu trzech latach literacki Nobel znów wraca nad Wisłę, a w uzasadnieniu czytamy, że Olga Tokarczuk otrzymała tę nagrodę za wyobraźnie narracyjną, która z encyklopedyczną pasją prezentuje przekraczanie granic jako formę życia”. Co teraz? Autografy, zdjęcia, wizyty w zakładach pracy, no i pewnie kolejna książka. Olga Tokarczuk jest już w takiej sytuacji, że niczego nie musi, a wiele, a może nawet wszystko, może. Gdy rozmawiałem z nią kilka miesięcy temu mówiła, że boi się klątwy czekania na dużą nagrodę. No to ma. Zasłużenie. O skali sukcesu niech świadczy fakt, że w księgarniach zaczyna brakować jej książek. Coś wspaniałego.